Polskie Towarzystwo
        Tatrzańskie
Statut Historia Informacje Odznaki PTT  Nowy Sącz Bezpieczeństwo GOPR Kontakt Księga Gości

Aktualności
Wycieczki i wyprawy
Regulamin wycieczek
Szlaki spacerowe
Przewodnicy
Na niebieskich szlakach
Przyjaciele
Relacje
GALERIA
Strona główna
RELACJE


Sebastian Ciesielka

Bieg Ultra Perła
Wapienne

25.05.2019

Cały tydzień nie zapowiadał nic dobrego. Cały czas pada a przede mną mój pierwszy górski bieg ultra na dystansie 50 km. Biegałem już krótsze dystanse po górskich szlakach i wiem, że jak jest błoto to nie jest przyjemnie.
Do Wapiennego dojechałem dzień wcześniej. Musiałem odebrać pakiet startowy i chciałem posłuchać co organizator ma do powiedzenia na odprawie. Tutaj zwrócono nam uwagę na kilka istotnych i podchwytliwych miejsc na trasie i powiedziano, że prognoza jest taka iż trudno w nią uwierzyć. Ma być ponad dwadzieścia stopni i pełne słońce! Dobra wiadomość. Na trasie jest jeszcze woda, która szybko spływa ale będzie grząsko.
Organizatorzy, czyli Stowarzyszenie Perły Małopolski, podchodzą do swoich zawodów bardzo poważnie. Jest to cykl, z którym rozpoczynałem swoją przygodę biegową. Moim pierwszym biegiem był pierwszy bieg z tego cyklu w Ojcowie. Cały cykl w tym roku składa się z czterech biegów w czterech Parkach Narodowych Małopolski: Ojcowski, Magurski, Pieniński i Gorczański.
Tym bardziej cieszy mnie fakt, że mój pierwszy taki ultra też będzie z nimi.
Nastrój dopisywał, nie byłem w ogóle zdenerwowany. Moim celem było ukończenie dystansu.
Rano, jeszcze na rozgrzewce, grzecznie ustawiłem się w tyle i czekałem na ostatnie odliczanie. Punktualnie o 7 rano w sobotę wybrzmiał dźwięk pistoletu startowego i ruszyliśmy. No i tyle z moich założeń spokojnego biegu. Emocje i tłum poniósł jak na skrzydłach. Trasa zaczynała się lekkim podbiegiem, w górę Wapiennego. Po kilku kilometrach i pokonaniu małej rzeczki, szeroka droga zamieniła się na leśną ścieżkę ostro wznoszącą się w górę. Tutaj mniej więcej ustaliła się już stawka, robiłem to co osoby przede mną. Jeśli było stromo i one szły ja także podchodziłem, jeśli nachylenie spadało razem biegliśmy. Atmosfera raczej swobodna, cały czas jakieś wesołe komentarze i uwagi. Bardzo się cieszę, że zdecydowałem się wystartować z kijkami. To także był mój pierwszy raz i bardzo dużo mi pomogły. Można troszkę odciążyć nogi na podejściach. A na zbiegach kije lądowały w plecaku.
Pomimo stosunkowo niskiej temperatury, na starcie, było 11 stopni, cieszyłem się, że wystartowałem ubrany "na krótko". Już na szczycie lało się ze mnie jak z kaczki. Tutaj zaczął się szybki zbieg do Bartnego. Nogi jeszcze niosły i trochę nadrobiłem wyprzedzając kilku biegaczy. Do pierwszego punktu odżywczego w Barnem dotarłem w pierwszej dziesiątce. Dalej trasa wiodła krótkim ale monotonnym podbiegiem do przełęczy Majdan. To stamtąd prowadził najprzyjemniejszy odcinek wzdłuż potoku Świerzówka, przez starą łemkowską wioskę Świerzowa Ruska. Po wiosce pozostało tylko kilka kamiennych krzyży i ruiny. Potoczek na co dzień niewielki, teraz był dosyć wartką rzeczką. Trasa wiele razy go przecinała. Po pierwszej próbie pokonania go w bród zacząłem wykorzystywać mostki. Strumyk podciął mi nogę i niemal nie wylądowałem w nim cały. Dalej żółtym szlakiem do Krempnej i lekki podbieg za cerkwią Kosmy i Damiana do czerwonego szlaku. Ten odcinek kusił, żeby dać z siebie wszystko. Jednak za drugim punktem odżywczym czekała męcząca wspinaczka na Kolanin, górę niepasującą, nic a nic do Beskidu Niskiego. Cały czas miałem to na uwadze, dlatego oszczędzałem siły. Na drugim punkcie dobiegłem do zeszłorocznego zwycięscy Artura Fijałkowskiego, zmagał się z kontuzja kolana. Trochę odpuścił przy wspomnianym podbiegu na Kolanin więc szczyt zdobywałem sam (dzięki Bogu za moje kijki). Później stromo w dół i nadal czerwonym szlakiem falując to w górę to w dół do Magury. Błota po pachy, już nawet nie bawiłem się w omijanie kałuż i tak nie było sensu. Pilnowałem tylko żeby z błota wyciągnąć nogę razem z butem
Na Magurze odbicie na północ zielonym szlakiem i 4 kilometry zbiegu. Nawierzchnia szutrowa, mniej błota i dosyć przyjemnie. Jedyny minus to skurcze które zaczęły mi tutaj dokuczać. Jakoś dobiegłem do trzeciego punktu. Uzupełniłem magnez, medycy zmrozili bolące łydki i ruszyłem na ostatni podbieg pod Barwinok czarnym szlakiem. Skurcze się nasiliły i jeszcze urwałem sznurówkę w bucie, teraz to poważnie bałem się, że zgubię buta w błocie. Z biegu szlakiem zrobił się bieg z przeszkodami. Na trasie leżało wiele złamanych buków. Ich pokonywanie nasilało skurcze. Jednak byłem już szczęśliwy, już czułem, że to koniec, do mety pozostało raptem 2 kilometry. Nastroju nie popsuł mi nawet zawodnik który wyprzedził mnie w tym miejscu. Skoro miał jeszcze tyle siły to brawo dla niego. Przez radosne ćwierkanie ptaków zaczął przebijać się głos konferansjera, trasa zmieniła się w ostry zbieg. To już naprawdę koniec. Bardzo szczęśliwy wbiegłem na deptak w Wapiennem,  a od mety dzieliły mnie już tylko metry.
Zadowolony przyjąłem medal, wodę i chmielowy izotonik i nie mogłem ruszyć z miejsca
A już za miesiąc kolejne wyzwanie Visegrad Ultra, bo emocje trzeba stopniować

                                    Sebastian Ciesielka

Sekcja Biegowa O/Beskid PTT serdecznie gratuluje!!!
Podsumowanie: dystans 50 km, czas 05:58:02 h, miejsce open 13, miejsce w kategorii M30 – 7.
 







Wszystkich zainteresowanych umieszczeniem tu relacji z wycieczek PTT prosimy o kontakt z webmasterem