Statut | Historia | Informacje | Odznaki | PTT Nowy Sącz | Bezpieczeństwo | GOPR | Kontakt | Księga Gości |
![]() |
RELACJE
Obaj z Władkiem widzieliśmy
wiele, dopóki Władkowe oczy nie zaszły mgłą
tak, że już prawie nie widzi wcale. Jestem
więc jego przewodnikiem w patrzeniu na świat i ludzi, a tych u nas nie
brakuje. Prowadzę też Władka niemal za rękę
przez życie i pewnie, gdyby nie moja podpora,
nie raz byłby Władek przepadł. Ale moje
jestestwo zawdzięczam pracy Władka i Władkowej
matki, której się biedaczce zmarło latoś;
stworzyli mnie z marzeń i potrzeby i od tamtej
pory stanowimy spółkę. Od kiedy Władek
niedomaga z oczami, sporo obowiązków przejął
jego syn. Ktoś by pomyślał, że nasza praca
ogranicza się do świadczenia usług
hotelarsko-gastronomicznych. A to błąd.
Gościmy u siebie ludzi dużych i małych, by zaznali
wypoczynku, ukojenia, by zapomnieli o tym, co
przykre, jednostajne, kłopotliwe i niemiłe
czyli o tym, co codzienne życie czyni ciężkim.
Mieliśmy w Białym Dunajcu wiele kolonii i
obozów wypoczynkowych dla dzieci i młodzieży i
latem, i zimą, ale tegoroczna grupa, która
przyjechała na letni wypoczynek, szczególnie
utkwiła nam w pamięci i sercu, nawet jeśli
moje serce jest twarde. Przyjechali na
dwa auta: z Nowego Sącza przywiózł ich mały, a
z Łodzi duży, dostojny, niebieski autobus, w
którym mogło pomieścić się choć ile uczniaków.
Było ich tyle, co miejsc do spania. Dym
poszedł radośnie z komina hej! wysoko, prosto
w niebo, bo już kucharki pod blachą napaliły,
a Władek zatarł ręce z radości, bo ledwie
weszli już w każdym kącie pełno radości,
śmiechu i zaraz śpiewanie się poniosło hen! ku
górom. Grzeczne dzieci, ułożone, ale też żądne
psoty – tak wyważone – po trochę w nich było
wszystkiego, jak w każdym młodym człowieku.
Trzeba się z takimi dziećmi, co to wszystkiego
chcą w życiu spróbować, umiejętnie obejść i mi
się widzi, że te panie, co z nimi były, to
taką umiejętność miały.
Kobiety w kuchni – Władek mówi: baby, ale one na te baby tak się pieklą, że ja się wolę im nie narażać, bo drzazgi pójdą – zaraz nawarzyły dobrej strawy i tak te wszystkie nawarzone strawy przez cały pobyt wszystkim podniebienia głaskały, że się dzieci i panie nachwalić nie mogły naszych bab, buuu… kobiet. Cóż, porządna kuchnia, pod którą się pali, gary na blasze stoją, zupa powoli dochodzi i na wszystko inne też inna technika gotowania jest niż na palniku gazowym, to i jest co chwalić. A i Władek byle kogo na kuchnię nie zgada, więc kobiety przednie zatrudnia, a syn Władkowy, Tomek, to się nauwija, żeby najlepszych produktów kupić, o nauwija. Zaraz nam też dzieci zaśpiewały pięknie na początku i tak przed każdym posiłkiem śpiewały: ![]() „Pobłogosław
Panie z wysokiego nieba
Zaś
jak sobie pojadły to śpiewały tak:Hej! Co by na tym stole nie zabrakło chleba! Nie zabrakło chleba, nie zabrakło gruli, Hej! Ani tej miłości do naszej matuli!”. „Dziękujemy,
dziękujemy, smakowało.
Dobre było, dobre było i niemało!” A! No to już nasza specjalność, że ma być dobre i niemało, a do tego ładnie podane. Potem było jeszcze coś o ściereczce, żeby myła gary, nie oszczędzała rąk, z brudami się wzięła za bary i z kuchni powiedziała won!, ale czy to dzieciom tak się godzi śpiewać? To o tym właśnie nie wspominam. Mówili, że dzieci przyjechały, by się górom naprzykrzyć, trochę je podeptać, ale też popatrzeć jakie piękne, majestatyczne i że żartów z nimi nie ma. Miały też rozeznać czy im, górom, czegoś nie potrzeba – jakiegoś ratunku od człowieka. No to się dzieci nałaziły. Najpierw polazły na Glisne, wkoło za Dunajec, potem górą w kierunku Szaflar, znów przeszły Dunajec i się chybko wróciły. A że tam po drodze zobaczyły te baseny termalne to potem ino marzyły, żeby na nie iść, tylko się nie mogły zdecydować, na które, bo im podobno na jednych recepcjonistka podpadła tym, że nie potraktowała ich godnie, jak klienta, tylko przegoniła. W rezultacie wpierw poszły na te, co tam byli dla nich mili, ale tam mało atrakcji dla dzieci, więc wybrały się w końcu i na te drugie i tak im było dobrze, że poszły jeszcze raz. A te dzieci to nie były takie całkiem małe, to sobie nie myślcie. Małe były, owszem, potem trochę większe były i całkiem duże też. Ale dziecko to dziecko i nie każcie mi, staremu, mówić o nich inaczej. ![]() Oj, nachodziły się te dzieci po górach, najeździły tu i tam! Jak już z Glisnego Giewont zobaczyły, bo stamtąd wyżej i bliżej go widać niż z naszych okien, to już też za wędrówkami zatęskniły. Ale zaraz po Glisnem to się chciały pociągiem do Zakopanego przejechać, więc poszły na stację, zajechały i, jak każdy porządny ceper, połaziły po Krupówkach. Nakupiły se tam tego i tamtego, a to Władek dopiero powiedział, żeby serów i oscypków nie kupować gdzie indziej ino u sąsiada, bo wiadomo, że dobre i świeże. No to już na temat serów wiedziały. Ale czy co o Zakopanem wiedziały to ja już nie wiem, za to te ich panie w nocy zrobiły alarm i pytania o Zakopanem też były. Ale, że sobie dzieci znalazły w nocy na tym alarmie piękne bluzeczki, takie z owieczką i z napisem „Wielki Wypas. Hej!”, (że niby u nas taki wypas?), że potem już jeździły i chodziły na wycieczki ino w tych bluzkach – wszystkie tak samo – to widziałem i słyszałem i nawet Władkowi opowiadałem, bo on spał jak niemowlę w tym czasie. Mówił, że dzieci takie grzeczne, że w nocy nic nie było słychać, a on lubi takie alarmy, bo to już byli kiedyś u nas nawet harcerze i wyprawiali takie rzeczy. Potem jeszcze nasze dzieci z Wielkiego Wypasu miały parę alarmów i żaden Władkowego snu nie przerwał. A goniły się po boisku i po obejściu, a chichrały, a jakieś zadania rozwiązywały, że ho, ho! Ino się światło w reflektorach migało. To jak już dzieci były na Glisnem i na Krupówkach to trzeba było ruszyć dalej. Panie wzięły sobie autobus, żeby ich zawiózł z dziećmi pod Regle i tak parę razy. Raz były na Wielkiej Krokwi. Jechały wyciągiem na górę, akurat skoczkowie trenowali, to sobie dzieci popatrzyły. Spod Krokwi poszły trasą Pod Reglami w stronę Doliny Strążyskiej i do Doliny, ale po drodze weszły jeszcze w Dolinę Białego. Zrobiły kawał drogi, no! przecież niektóre nieboraki małe były. A mówił im Władek, żeby przypadkiem w Olczy nie wylądowali, albo żeby się Olczan strzegli, bo to łobuzy znane wszystkim wkoło. Niby talent w rękach mają, bo ładnie kozikiem w drewnie rzeźbią, a jeszcze kiej kawałek lipy w ręce, to już najpiękniejsze cuda wychodzą. Ale nerwowy, kłótliwy i do bójki skory to naród i wtedy tym kozikiem tną i dźgają, gdzie popadnie, to wszyscy wiedzą, hej! No to się Olczan strzegły dzieci z paniami. Zaś kiedy indzie ![]() „Dobranoc,
dobranoc, jaka piękna jest ta noc
Takiej nocy życzę tobie, przyjacielu, dobranoc…”. I wtedy się wszyscy ściskali w kupie, a potem pojedynczo. Co to się działo każdego wieczoru! A w tej świetlicy to w ogóle wiele się działo. Na soboty i niedziele przyjeżdżał dorosły harcerz z ![]() No i byli jeszcze w ![]() Byli jeszcze raz w Zakopanem, w takim przybytku Escape House, tj. po naszemu dom zagadek. Podobno to była nagroda za konkurs czystości i wszyscy dostali nagrodę. Bo co rano była sprawdzana czystość w pokojach, w których mieszkały dzieci. I potem było wywlekane na forum, kto źle pościelił łóżko, kto nie pochował ubrań do szafy, albo do worka z brudami itp. To już, żeby o tym głośno nie mówić, dzieci sprzątały, że hej. A najlepiej z porządkami szło takim dwóm małym chłopaczkom, co to sami mieszkali w pokoju. Jak u nich było fajnie posprzątane i czysto… ale tylko w czasie, gdy chodziła komisja czystości, bo potem, to już mamuńciu, co się działo! A na sam koniec, w przedostatni dzień, panie zabrały dzieci do Doliny Kościeliskiej i na Halę Ornak. Dzieci mówiły po powrocie, że to była najpiękniejsza ze wszystkich wycieczek, że wtedy dopiero zrozumiały słowa piosenki, którą ś ![]() Na kamieniu
Szkoda, że tak szybko minął czas. Dzieci nam
obiecały, że za rok przyjadą wszystkie. Niektóre
nawet mówiły, że zabiorą młodsze rodzeństwo,
albo koleżanki czy kolegów. Ciekawe, gdzie się
pomieszczą? Można zrobić dwa turnusy, bo na
jeden raz, więcej niż było teraz, już się nie
zmieści. Wszyscy byśmy chcieli: gospodarze –
Władek i Tomek. I kobiety w kuchni, bo im dzieci
tak ładnie śpiewały, że aż przyjemniej im się te
strawy warzyło. I ja – stary dom, który aż
skrzypiał z radości, gdy takie dzieci, które
przyjechały na letni wypoczynek z Polskiego
Towarzystwa Tatrzańskiego Oddział BESKID w Nowym
Sączu goniły po stopniach, skakały po izbach i
hulały po wszystkich kątach, że aż czasami dach
podskakiwał, a ja pykałem sobie dymem z komina
jak gazda z fajeczki i długo będę miał o czym
opowiadać. (Słowa i muzyka Witold Szewczyk) W szmaragdowych dziąsłach zbocza, Zębów skał matowy topaz, W szybach słońca wyprzeźroczał, Wiąz samotnik i skotopas. W trawie podkasany bocian, Ze świerszczami się ugania, Szpaki płoszy kot dewociarz, W zwiadzie drąży niebo kania. Ref: Ostrężyny w kalin cieniu, Poziomki oczy czerwone, Na topazowym kamieniu, Siedzę, dumam, patrzę, chłonę. Potok gna na łeb, na szyję, Niesie z sobą szał i szczęście, Głowy skał omszałych myje, Lub rozbija siłą pięści. Wszystko ginie w jego głębi, Wonne zioła mokną w trawie, Oszalały świat się kłębi, A w oddali, a na co dzień. Ref: Ostrężyny w kalin cieniu, Poziomki oczy czerwone, Na topazowym kamieniu, Siedzę, dumam, patrzę, chłonę. DWo
Tak naprawdę
obóz w tym roku organizowałyśmy przez
stowarzyszenie, z którym można pracować,
które dało nam - obcym osobom - kredyt
zaufania, a ludzie je tworzący są przyjaźni
i po prostu dobrzy - w myśl sentencji Ireny
Sendlerowej, że:
Ludzi należy dzielić na dobrych i złych. Rasa, pochodzenie, religia, wykształcenie, majątek – nie mają żadnego znaczenia. Tylko to, jakim kto jest człowiekiem. W porę w moim życiu zjawiła się dobra wróżka, by pomóc. Dziękuję Zarządowi Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego Oddział BESKID w Nowym Sączu, w szczególności Panu Wojciechowi Szarocie - prezesowi, a przede wszystkim Pani Joannie Jurasović, która dotknęła czarodziejską różdżką, sypnęła magicznym pyłem i skierowała odpowiednie słowo do właściwych osób. I wcale to nie była iluzja, co widać pod wskazanym linkiem. DZIĘKUJĘ 💗 W imieniu swoim, moich koleżanek, z którymi miałam wielką przyjemność pracować oraz i przede wszystkim w imieniu dzieci. Sprawozdanie z obozu wypoczynkowego organizowanego przez PTT o/Beskid ![]() |