Polskie Towarzystwo
        Tatrzańskie
Statut Historia Informacje Odznaki PTT  Nowy Sącz Bezpieczeństwo GOPR Kontakt Księga Gości

Aktualności
Wycieczki i wyprawy
Regulamin wycieczek
Szlaki spacerowe
Przewodnicy
Na niebieskich szlakach
Przyjaciele
Relacje
GALERIA
Strona główna
RELACJE

Galeria
Aldona Mika

Beskid Żywiecki na rowerze
23-24.06.2018

Na szlak wyjechaliśmy z 1,5 h opóźnieniem ponieważ czekaliśmy aż zmniejszy się intensywność deszczu. Doczekaliśmy się. Deszcz w pewnym momencie stał się mżawką, więc  nie było co dłużej zwlekać  - pojechaliśmy. Przebieg trasy: start  z wysokości około 550 m n.p.m  na  szlak czerwony spod Schroniska pod Skalanką w kierunku  Przełęczy Granicznej ( 755 m ) – Beskidu Granicznego ( 875 m ) - Kikuli ( 1087 m ) - Magury (1073 m ) – Obłazu (1042 m )  i  na Wielką Raczę ( 1236 m ).  W Schronisku na W. Raczy zasłużony  odpoczynek na ciepły posiłek następnie  - przez Śrubitę i Abramów – pojechaliśmy  na Przełęcz Przegibek ( 990 m). Było to ponad 10 km jazdy grzbietem z cudnymi widoczkami oraz świetnego trawersu po korzeniach.   W zdecydowanej większości udało się zachować naturalny charakter  tego szlaku. To jeden z najlepszych odcinków w tej części Beskidu Żywieckiego dla rowerzystów.  Świetne single tracki. Jazda  bardzo płynna, z niewielkimi różnicami wysokości. Niesamowitą radością dla nas był fakt, iż zjeżdżając już na Przegibek zaświeciło mocno słońce – po raz pierwszy tego dnia – zaświeciło  nam cudnie a we wsi Rycerka przechodziła  ulewa o czym poinformował mnie kolega, który tam mieszka, sugerując  nam by się śpieszyć i zdążyć  uciec przed nią do schroniska. Na szczęście okolice Przegibka ominęła. W schronisku oczywiście  znów dłuższy odpoczynek na posiłek oraz pyszne ciasto jagodowe.  Ze względu na późną porę odpuściliśmy Wielką Rycerzową. Marzył nam się już rozpalony ogień w kominku. Poza tym, było jeszcze trochę kręcenia do bazy. Stwierdziliśmy jednogłośnie, że bus nie musi po nas podjeżdżać  bo wrócimy o własnych siłach. Zjechaliśmy szlakiem zielonym do Rycerek. Był to dość długi zjazd więc odczuwaliśmy zimno. Co niektórym marzyła się chociaż malutka górka aby się rozgrzać  niestety takiej  nie było.  Na szczęście na prostej wszyscy przyśpieszyliśmy a to też jakaś forma rozgrzania. Gnaliśmy tak do Soli. Tam skręciliśmy na Słanice a następnie na czarny szlak i pedałując  ostro pod górę ( w końcu mega rozgrzewka! ) dotarliśmy na rozdroże przy pensjonacie Mały Beskidek.  Stamtąd było już blisko do naszej bazy.  W sumie wyszło około 48 km a suma przewyższeń wynosiła około 1500 m n.p.m ( w zależności z której aplikacji odczytujemy wynik ). Na miejscu był już rozpalony grill i piekła się kiełbasa.  Wzięliśmy  szybki i rozgrzewający prysznic a potem zasiedliśmy w sali kominkowej aby zjeść kolację i poimprezować.  Ogień z kominka suszył nasze buty i wprawiał nas w dobre samopoczucie. Była muzyka, tańce….a nawet jazda na nartach po stole. 

Następnego dnia mieliśmy totalnego lenia. Nie pojechaliśmy w trasę. Nie mogliśmy się zdecydować z powodu złej pogody. Od wczesnych godzin porannych padał deszcz. Około 10 zaświeciło słońce jednak nie było w nas chęci, aby wyjechać w trasę. Było bardzo mokro. Dlatego wymyśliliśmy, iż będzie to dzień  spełniania pragnień każdego
z uczestników ( możliwych oczywiście do zrealizowania ;-). Każdy miał przedstawić  1 propozycje na co ma ochotę w drodze powrotnej. Padły  więc takie hasła jak zwiedzanie browaru w Żywcu,  Istebna, stringi z koronki koniakowskiej,  placki z blachy z wyrzostkami w Węgierskiej Górce, lody na żywieckim rynku. Część z tych pragnień została zrealizowana. Do Nowego Sącza wróciliśmy po 18 tak aby zdążyć jeszcze na mecz Polska – Kolumbia.  Czy warto było go oglądać? Bez komentarza.

Podsumowując: Tegoroczny wyjazd rowerowy MTB po szlakach Beskidu Żywieckiego przebiegał w utrudnionych warunkach pogodowych. Rozwijając  słowo „utrudnionych”: jechaliśmy  czasem w deszczu  a  czasem w mżawce, a co za tym idzie?... było sporo błotka i do tego zimno, mokro i ślisko. Na szczęście miało to też swoje plusy gdyż podczas pedałowania pod górę nie odczuwaliśmy dużego zmęczenia ze względu na niską temperaturę i robiło nam się cieplej.  Wypijaliśmy mniej wody  i  mniej odpoczywaliśmy bo każdy z nas chciał być jak najszybciej w schronisku. Przy zjazdach woda, błotko i nierówny teren wyzwalały w nas dodatkową adrenalinę, która to powodowała, że nie odczuwaliśmy zbytnio niedogodności wręcz przeciwnie – mieliśmy dodatkową frajdę. To, że do Schroniska pod Skalanką wróciliśmy umorusani jak świnki było powodem do śmiania się z samych siebie. Fajnie, że w grupie nie było osób marudzących. Byliśmy jak jeden mocny organizm, który do celu zmierza z uśmiechem na ustach. I ciekawostka….na tym wyjeździe nikt nie przebił dętki natomiast były problemy z amortyzatorem, z klockami hamulcowymi. Był zerwany łańcuch i  odpadło tylne koło w moim rowerze 


 








Wszystkich zainteresowanych umieszczeniem tu relacji z wycieczek PTT prosimy o kontakt z webmasterem