Polskie Towarzystwo
        Tatrzańskie
Statut Historia Informacje Odznaki PTT  Nowy Sącz Bezpieczeństwo GOPR Kontakt Księga Gości
Aktualności
Wycieczki i wyprawy
Regulamin wycieczek
Szlaki spacerowe
Przewodnicy
Na niebieskich szlakach
Koło PTT w Tarnobrzegu
Przyjaciele
Relacje
GALERIA
Strona główna


Retezat
RELACJE



Robert Biernacki
Maraton Komandosa

26.11.2016

    Jako debiutant Maratonu Komandosa chciałbym sie podzielić moimi odczuciami. Moje pierwsze spotkanie z Maratonem Komandosa miało miejsce rok temu. Byłem w Lublińcu w listopadzie tamtego roku jako kibic, jeszcze wtedy nie wiedziałem ze przyjdzie mi się zmierzyć za rok jako uczestnik w tej imprezie. I tak 26.11.2016 o godzinie 7.45 zameldowałem się w Lublińcu na XIII Maratonie Komandosa, pełen obaw i oczekiwań. Od razu poszedłem do biura biegu zarejestrować się i odebrać numer startowy, po drodze mijałem podobnie jak ja ubranych w mundury i wysokie buty chętnych do pokonania tego dystansu. Po zarejestrowaniu nastąpiło obowiązkowe ważenie plecaków. Regulamin jasno określa wagę i wielkość plecaka - " minimalne wymiary 45x30 cm w kolorze ciemnym najlepiej odpowiadającym umundurowaniu i oczywiście magiczna waga minimum 10 kilo. Mój plecak zaważył 11,80 kg "po czym wylądował w depozycie.
  O godzinie 9.00 padła komenda "pobrać plecaki ", wszyscy szybkim krokiem ruszyli do depozytu po swoje plecaki, po czym udali sie na linie startu, która była na pobliskiej łące. Parę minut po dziewiątej, po szybkim odliczaniu 10,9,8.....1,0 start ruszyłem zmierzyć się z 42 kilometrami i 195 metrami biegu w pełnym umundurowaniu i z prawie 12 kilogramowym plecakiem. Trasa była poprowadzona przede wszystkim leśnymi ścieżkami ale zdarzały się też krótkie odcinki po piachu i asfalcie, było też trochę łagodnych podbiegów i zbiegów - fajna urozmaicona trasa. Cały bieg składał się z dwóch okrążeń, po drodze nie było żadnych punktów odżywczych jak to bywa na "zwykłych maratonach ", więc całe picie i ewentualne jedzenie trzeba było zabrać ze sobą. Jedynym miejscem, w którym można było uzupełnić wodę, żele i napić sie ciepłej herbaty - był półmetek. Pierwsze okrążenie biegło mi się całkiem dobrze, o dziwo szybko przyzwyczaiłem się do tego 11 kilowego ciężaru na plecach. Kilometry dość szybko uciekały - trochę przez las, trochę po piachu i tak pierwsze 21 kilometrów przeleciało. Po dobiegnięciu na półmetek wszystko było w porządku, nawet nie potrzebowałem uzupełnić wody w bukłaku. Jednak na 27 kilometrze zrozumiałem że buty które mam na nogach na pewno nie nadają się do biegania. Czułem że po prostu mnie obżerają!!! Próby poprawienia skarpety nic nie dawały, buty z wysoką cholewka po prostu zjadały mi stopy.
     Kolejne kilometry uciekały, ale od 35 kilometra zauważyłem że mój plecaczek :) co kilometr jest coraz cięższy. Ale to nie on był coraz cięższy, to ja byłem coraz bardziej zmęczony. Te kilogramy na plecach zaczęły mi bardzo ciążyć. Ostatnie trzy kilometry ciągnęły się w nieskończoność mocno sfatygowane stopy i ten...11 kilowy ciężar nie pomagał mi w szybkim przebyciu końcówki biegu. Pamiętałem z poprzedniego okrążenia, że ostatnie 3 kilometry to bieg wałem nad jeziorem, na końcu skręt w lewo, kawałeczek prosto, potem zaraz w prawo, lekki podbieg, a później kawałek w dół i znowu ostry podbieg w prawo i już meta !!!!!
    To w wielkim skrócie były te moje ostanie trzy kilometry... Wylądowałem na mecie zmęczony i zadowolony z czasem 5 godzin 50 minut. Był to jeden z cięższych biegów w jakim brałem udział . Jeżeli ktoś przebiegł wiele maratonów płaskich to taki Maraton Komandosa pomimo tej samej ilości kilometrów będzie dla niego zupełnie nowym przeżyciem i wyzwaniem.
    Sekcje Biegową PTT w XIII Maratonie Komandosa reprezentowała też Jolanta Augustyńska ,ukończyła go z czasem 5godzin 32 minuty.







Wszystkich zainteresowanych umieszczeniem tu relacji z wycieczek PTT prosimy o kontakt z webmasterem