Polskie Towarzystwo Tatrzańskie
Statut Historia Informacje Odznaki PTT  Nowy Sącz Bezpieczeństwo GOPR Kontakt Księga Gości
Aktualności
Wycieczki i wyprawy
Regulamin wycieczek
Szlaki spacerowe
Przewodnicy
Na niebieskich szlakach
Koło PTT w Tarnobrzegu
Przyjaciele
Relacje
GALERIA
Strona główna


Retezat
RELACJE

galeria
Maria Dominik
Majówka na dachu Chorwacji

28 kwietnia - 4 maja 2014

    Na tegoroczną majówkę 50 osobowe grono członków i sympatyków PTT wybrało się do Chorwacji. Wyjazd przygotowali od strony merytorycznej i organizacyjnej Asia Bogucka i Stiepan Jurasevic polsko – chorwackie małżeństwo, którzy także byli pilotami i przewodnikami w części „nizinnej wyjazdu”; za górską odpowiadały Małgorzata Poręba i niżej podpisana.

    Wyjechaliśmy z Nowego Sącza w poniedziałek o 17:00 i spodziewaliśmy się dotrzeć do Zagrzebia wczesnym rankiem we wtorek. Około trzeciej w nocy tuż przed granicą węgiersko-chorwacką, uśpionych podróżników obudził zgrzyt hamulców i kołysanie autokaru.Szczęśliwie udało się go bezpiecznie zatrzymać na skraju prawie pustej o tej porze autostrady (uznanie dla kierowcy Jurka Jabłońskiego). Okazało się, że wystrzeliły obie opony lewej strony tylnego zawieszenia. Perturbacje związane z wymianą i naprawą kół wydłużyły drogę o kilka godzin, tak, że poranną kawę piliśmy w barze na stacji benzynowej, zamiast w Zagrzebiu. Potem już bez przeszkód, około południa dotarliśmy do stolicy Chorwacji, która powitała nas zmienną, słoneczno-deszczową pogodą.

   Podczas przejazdu Asia i Stjepan zapoznali nas z zawiłą historią i współczesnymi problemami tego młodego państwa, powstałego po rozpadzie Jugosławii w 1991 r. Oto co powiedzieli w skrócie: „.. historia Chorwacji  ”była tragiczna”. Wolnym narodem Chorwaci byli tylko przez około 200 lat na przełomie X, XI i XII wieku. Potem zawsze byli przez kogoś ciemiężeni. Najpierw byli to Węgrzy, z którymi podpisana unia personalna obowiązywała aż do końca I Wojny Światowej (teoretycznie). Potem zostali przez Węgrów sprzedani Wenecji (dosłownie za 100 tys. dukatów). Po upadku Wenecji dostali się pod panowanie Cesarstwa Austrii z krótką przerwą na Napoleona. Część Chorwacji zajmowali także Turcy, którzy przebywali na tych terenach prawie trzysta lat. Po I Wojnie Światowej cała Chorwacja dostała się pod panowanie Królestwa Jugosławii, w którym pierwsze skrzypce grali Serbowie, by po II Wojnie Światowej stać się jedną z sześciu republik Socjalistycznej Federacji Jugosławii dowodzonej przez Josipa Broz Tito. Jego śmierć 4 maja 1980 roku, opłakiwana przez tysiące Chorwatów, Serbów, Bośniaków i Słoweńców, zapoczątkowała powolny rozpad tego wielonarodowego państwa. 25 czerwca 1991 roku Chorwacja i Słowenia proklamowały suwerenność, co w konsekwencji doprowadziło do jednych z najbardziej krwawych i kosztownych konfliktów zbrojnych na świecie od czasu zakończenia II wojny światowej...”

ZAGRZEB

    Zagrzeb - stolica Chorwacji licząca około 1 mln mieszkańców, założona w 1094 r., jest miastem  malowniczo ulokowanym pośród wzgórz. Leży u stóp pasma górskiego Medvednicy nad rzeką Sawą. Najstarszą część tworzą Kaptol i Gradec. Niegdyś były to dwie osobne osady, które rywalizowały ze sobą – Kaptol miało charakter klerykalny, zaś Gradec typowo rzemieślniczy. Dopiero gdy mieszkańcy obu skłóconych regionów połączyli siły w obliczu najazdów tureckich, powstało nowe, wspaniałe miasto Zagrzeb.

    Wysiadamy obok secesyjnego dworca kolejowego na Dolnym Mieście, które stanowi Centrum Zagrzebia. W drodze na Kaptol mijamy pomnik króla Tomisława, pierwszego koronowanego władcy Chorwacji (925 r )
Na północ od posągu rozciąga się Park Króla Tomisława z secesyjnym Pawilonem Sztuki a za nim Park Strossmayera z Galerią Sztuki, okazałym budynkiem ufundowanym przez biskupa Strossmayera w 1884r.
    ocieramy na główne miejsce na Kaptolu - obszerny plac, przy którego wschodniej stronie stoi katedra Wniebowstąpienia Najświętszej Marii Panny, do niedawna pod wezwaniem św. Stefana. Pierwotnie stała tu romańska świątynia z 1094 r., ale zniszczyli ją Tatarzy podczas najazdu w 1242 r. Dzisiejszą budowlę wzniesiono w drugiej połowie XIII w. na wzór gotyckiego kościoła św. Urbana we francuskim Troyes. Od tego czasu świątynia była wielokrotnie przebudowywana, a XIII-wieczne gotyckie freski zachowały się tylko w zakrystii. Ostatniej przebudowy dokonano po trzęsieniu ziemi 1880 r., na przełomie XIX i XX w. Wówczas katedra otrzymała obecny, neogotycki kształt wraz z fasadą, w której wyróżnia się portal i rozeta. Dwie katedralne dzwonnice mierzą aż 110 m. Wnętrze katedry z wysokimi sklepieniami również warte jest uwagi. Na ścianie frontalnej z prawej strony po wejściu do katedry znajduje się napis w tak charakterystycznej dla chorwackiej kultury głagolicy. W bocznym ołtarzu można obejrzeć tryptyk autorstwa Albrechta Dürera, ciekawy jest także grobowiec kardynała Alojzije Stepinaca, kanonizowanego jesienią 1998 roku w czasie wizyty papieża Jana Pawła II w Chorwacji. Grobowiec został wykonany przez Ivana Meštrovicia/1883-1962 rzeźbiarz i architekt, profesor Akademii Sztuk Pięknych w Zagrzebiu i Uniwersytecie Notre Dame w South Bend (Indiana USA) Na wschód od świątyni stoi samotna wieża. To fragment fortyfikacji Kaptolu z XV w. Na północ od katedry znajduje się XVIII-wieczny Pałac Arcybiskupi. Dzisiaj jest tu muzeum w którym można obejrzeć wystawę poświęconą błogosławionemu kardynałowi Alojzemu Stepinacy.
    Przechodząc z Kapitolu na Gradec, mijamy najpierw kolorowe i pachnące targowisko Dolac, przechodzimy przez Krwawy Most, a właściwie uliczkę łączącą obie zwaśnione w średniowieczu nacje zamieszkujące odrębne wtedy miasta: klerykalny Kaptol i rzemieślniczy Gradec. Wędrujemy pod górę i po chwili docieramy do Kamiennej Bramy,  pochodzącej z XIII w.  Wewnątrz znajduje się obraz Matki Boskiej z Dzieciątkiem uważany za cudowny. Jest to malowidło nieznanego malarza z XVII w. Według miejscowych przesądów nie należy przez bramę przechodzić środkiem, gdyż wróży to nieszczęściem, trzeba natomiast przemykać się bokiem, między jej ścianą, a bocznym słupkiem. Obserwując przechodniów łatwo zauważyć, że większość unika przejścia przez sam środek bramy.  Przy Kamiennej Bramie znajduje się najstarsza chorwacka apteka czynna do dzisiaj, a vis á vis niej stoi słup, do którego w średniowieczu przywiązywano niewierne żony, wystawiając je na publiczną hańbę.                                         
    Wchodzimy  na najważniejsze miejsce na Gradecu – placu św. Marka. Przy tym prostokątnym placu stoi kilka budowli świadczących o jego dawnej świetności. Z daleka już widać najciekawszy obiekt – nieduży kościół św. Marka z kolorowym dachem, na którym widnieją dwa duże herby: Chorwacji i Zagrzebia.(w ramce tekst o fladze i godle) Zdobienia te pochodzą z 1880 roku. Sama świątynia została wzniesiona w XIII w. Najstarszym zachowanym fragmentem kościoła jest południowe romańskie okno (XIII w). Z XIV stulecia pochodzi gotycki portal, ozdobiony piętnastoma rzeźbami. Wewnątrz kościoła, w którym panuje typowy dla gotyckich świątyń tajemniczy nastrój, znajdują się wspaniałe figury dłuta Ivana Meštrovicia. Na szczególną uwagę zasługuje Matka Boska przedstawiona jako chorwacka chłopka /za model posłużyła mu własna matka /. Oryginalna dzwonnica została zniszczona podczas trzęsienia ziemi w 1502 r., obecna to rekonstrukcja. Po wschodniej stronie placu znajduje się siedziba chorwackiego parlamentu (Sabor), wzniesiona w 1910 r. na miejscu barokowych budowli z XVII i XVIII w. To właśnie tutaj w 1918 r. z balkonu tego niepozornie wyglądającego piętrowego budynku w stylu secesyjnym, ogłoszono niepodległość Chorwacji i zerwanie więzi z Austro-Węgrami.                                                 
    Z zachodniej strony placu św. Marka znajduje się Pałac Bana, który pełni dzisiaj funkcję siedziby prezydenta państwa. Składa się z dwóch barokowych piętrowych rezydencji i pierwotnie był miejscem urzędowania chorwackich banów, czyli namiestników króla. Podczas ostatniej wojny, w październiku 1991 r., wojska jugosłowiańskie zbombardowały go, z nadzieją trafienia ówczesnego prezydenta Franja Tudjmana. Obecnie pałac jest atrakcją turystyczną: w sezonie w każdą sobotę i niedzielę w południe odbywa się tu widowiskowa ceremonia zmiany warty. My mieliśmy okazję spotkać zmierzającego szybkim krokiem do swojej limuzyny premiera Chorwacji.                                                       
    Z Placu św.Marka skręcamy w ul. Čirilometodską i w kilka minut docieramy do Wieży Lotrščak. Zbudowana w XIII w. na planie kwadratu stanowi obecnie pozostałość miejskich fortyfikacji, które miały chronić południową bramę miasta. Można z niej zobaczyć bardzo ciekawą panoramę Zagrzebia. Według legendy w pewne wiosenne południe, gdy wojska tureckie stacjonowały po drugiej stronie Sawy, wystrzelono z niej kulę armatnią. Kula trafiła wprost w nadziewanego koguta, którego na obiad zamówił Hasan-paša Predojević, dowódca Turków. Głodny, przestraszony i rozdrażniony paša natychmiast nakazał swoim żołnierzom zwijać namioty i odjechał w stronę Sisaka. Do dzisiaj na pamiątkę legendarnego wydarzenia codziennie o godzinie 12.00 w samo południe z wieży jest wystrzeliwana armatnia kula.
    Obok znajduje się górna stacja kolejki linowo-terenowej, którą można wyjechać z Dolnego Miasta na Gradec. My kierujemy się schodami w dół, po drodze przysiadamy w przytulnych kafejkach i ponownie spotykamy się w centrum Dolnjiego Gradu, czyli na  Trgu (placu) bana Josipa Jelačića. Znajduje się on na południowy zachód od katedry. Plac ten ma kształt wydłużonego prostokąta, a w jego centrum stoi pomnik XIX-wiecznego bana Josipa Jelačića, który toczył walki o niepodległość Chorwacji i zlikwidowanie madziaryzacji. Konny pomnik bana pochodzi z 1866 r i stał na placu do roku 1947, kiedy usunięto go na rozkaz Tity. Ponownie pojawił się tu w 1990 r., gdy Chorwacja ogłosiła niepodległość. Przed wojną pomnik bana stał z drugiej strony rynku, dzięki temu bohater w sposób symboliczny godził szablą w kierunku północnym (w Austro-Węgry), obecnie jest ustawiony w drugą stronę i, jak mawiają miejscowi, wygraża szablą współczesnemu wrogowi Chorwacji, który w 1991 r. nadszedł od strony południowo-wschodniej... Pomnik bana to także najbardziej popularne miejsce spotkań mieszkańców Zagrzebia.
    We wschodniej części rynku znajduje się fontanna, która ma symboliczne znaczenie dla Zagrzebia. Jest to Manduševac, do którego przechodnie, wrzucają na szczęście, drobne monety. Nazwa Zagrzeb według legendy wzięła się od słów wodza jednego z plemion słowiańskich, które przybyły na miejsce dzisiejszego Zagrzebia. Powiedział on wówczas do kobiety o imieniu Manda: „Zagrebi, Mandušo!” (zagrebi znaczy „zaczerpnij”). Wówczas to Manda wykopała w ziemi zagłębienie, z którego wytrysnęło źródełko i dlatego właśnie tutaj zdecydowano się założyć osadę. Potem ruszyliśmy znów w górę na plac przed Katedrą skąd wyjechaliśmy w kierunku wybrzeża dalmatyńskiego.
   
VODICE

    Po drodze podziwialiśmy głównie górskie krajobrazy Wielkiej i Małej Kapeli a potem z płaskowyżu Lika mogliśmy obejrzeć północno-wschodnie stoki gór Velebit, ciągnących się aż po Dalmację. Do Vodic, miejsca naszego zakwaterowania dojechaliśmy wieczorem. Nasz hotel stał tuż przy plaży, z której można było podziwiać nieodległa wyspę Prvić. Vodice leżą nad Szybenickim Kanałem 11 km od Szybenika, w średniowieczu były jedną z weneckich twierdz chroniących wybrzeże przed Turkami. Zjedliśmy smaczną obiadokolację i planowaliśmy alternatywy na kolejny dzień w związku z nie najlepszą prognozą pogody.



PARK NARODOWY KRKA

    Środowy poranek przywitał nas, na przekór meteorologom, pięknym słońcem.Po śniadaniu opuszczamy Vodice i jedziemy do Parku Narodowego Krka, leżącego 20 km na północny zachód od Szybenika. Poruszamy się magistralą adriatycką, przejeżdżamy przez szybenicki most przerzucony nad rzeką Krka, następnie przecinamy autostradę A1 i dojeżdżamy do Lozovac, jednego z 5 wejść do parku.
    Po zakupieniu biletów, zjeżdżamy serpentynami do kanionu rzeki i najpiękniejszego wodospadu Skradiński buk złożonego z 17 kaskad o łącznej wysokości ponad 45 m.
    Park został założony w roku 1985 w środkowym i dolnym biegu rzeki Krka, jest siódmym i najmłodszym parkiem narodowym Chorwacji. Ma powierzchnię 109 km2. Obejmuje dolny bieg rzeki Krka, od miejscowości Trosenj i Necven, aż po jej ujście do morza w okolicy wspomnianego wyżej mostu Szybenik.
    Główną atrakcję stanowi siedem malowniczych wodospadów: Bilusić buk, Prljen buk, Manojlovac, Rosnjak, Miljacka slap, Roski slap i największy oraz najsłynniejszy z nich – Skradinski buk. Wodospady, bystrza i kaskady buduje martwica wapienna, czyli wytrącający się z wody wapień, który osadza się na orgamizmach (mchy, algi, elementach drzew i roślin leżących w wodzie) w wyniku czego powstają skały osadowe, tworzące różne formy geomorfologiczne. Naciekowe wodospady mają delikatną budowę i ciągle się zmieniają w zależności od ilości wody i działania innych czynników. My mogliśmy je podziwiać przy wyjątkowo wysokim stanie wody - no i widok był rzeczywiście imponujący, co obrazują piękne zdjęcia w naszej galerii.
    Zafascynowani pięknem kaskad Skradińskiego Buka oraz atrakcjami etno w budynkach starych młynów i najstarszej na świecie elektrowni wodnej z 1895 roku, postanowiliśmy zdobyć drogą lądową, położoną kilkanaście km powyżej kaskadę Roŝki Slap. Przejazd dostarczył kolejnej porcji emocji: przeciskanie się pomiędzy domami ciasno przylegającymi do wąskiej szosy, mnóstwo zniszczonych, opuszczonych domów po ostatniej wojnie, karkołomne podjazdy i na deser malownicza wysepka Visovac z klasztorem franciszkanów oglądana w deszczu.

SZYBENIK

    Pełni wr
ażeń wracaliśmy w kierunku Szybenika. Miasto to leży u ujścia rzeki Krka do Adriatyku. Najstarszą część wybudowali Chorwaci w XI wieku. To ważne, ponieważ inne miasta stawiali Rzymianie czy Ilirowie. Miasto nigdy nie zostało podbite przez Turków, do dziś można podziwiać tutejsze twierdze.
    Największym skarbem miasta jest Katedra św. Jakuba, wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO. Wybudowana została w latach 1431 – 1536, a przy jej konstrukcji pracowało  dwóch wybitnych architektów: Juraj Dalmatinac i jego uczeń Nikola Florentinac. Katedra św. Jakuba jest największą budowlą sakralną na świecie, wykonaną z marmuru i kamienia ciosanego, bez użycia spoiw. Gdy po wojnie w Chorwacji, architekci próbowali naprawić zniszczenia katedry, to nie potrafili zastosować tej unikalnej, starodawnej techniki łączenia kamieni i do uzupełnienia ubytków musieli użyć cementu. Zaprojektowana przez Dalmatinaca świątynia otrzymała styl gotycko – renesansowy. Sam mistrz na fryzie zdobiącym boczne apsydy umieścił galerię 71 rzeźbionych głów, pełnych ekspresji, portretów ówczesnych mieszkańców Szybenika. Jurajowi Dalmatinacowi zawdzięczamy jeszcze przepiękną, ażurową chrzcielnicę, transept i baptysterium. Po śmierci mistrza jego dzieło kontynuował uczeń – Nikola Firentinac. To właśnie on wzniósł 32 – metrową kopułę projektu Dalmatinaca i wzorowaną na florenckiej kopule wykonanej przez Brunelleschiego. Niemniej ciekawe od samej katedry jest też jej otoczenie. Po drugiej stronie Trg Republike Hrvatske stoi wspaniały, XVI – wieczny ratusz z arkadową loggią, wzorowaną na pałacach wzniesionych przy placu św. Marka w Wenecji. Przy katedrze znajdują się także zabytkowe budynki Pałacu Biskupiego i Pałacu Książęcego oraz Brama Morska i pomnik Juraja Dalmatinaca (dzieło Meštrovicia)
    W Szybeniku koniecznie należy także zobaczyć imponujący system fortyfikacji, który oparł się silnym i często ponawianym atakom Turków Osmańskich. Udaliśmy się w kierunku jednej z nich: Twierdzy św. Anny wybudowanej na przełomie XVI i XVII w, słynącej z pięknych widoków na miasto, Kanał Szybenicki i adriatyckie wyspy. Niestety, drogę zagrodziły rusztowania, trwa remont murów, więc musieliśmy się zadowolić nieco skromniejszym widokiem z cmentarza znajdującego się u stóp twierdzy. U ujścia kanału św. Antego do Adriatyku wznosi się natomiast imponująca, XVI - wieczna twierdza św. Mikołaja, projektu Michielea Sammichella (również budowniczego ratusza). Jest to jeden z najlepiej zachowanych obiektów obronnych na terenie Dalmacji. Oprócz tych dwóch budowli warto jeszcze zwrócić uwagę na twierdzę św. Jana i twierdzę Subicevaca. Poza wspaniałymi dziełami architektury, tak świeckiej jak i obronnej, Szybenik zachwyca urodą poszczególnych kamieniczek i brukowanych, pnących się do góry uliczek. Pod względem założenia urbanistycznego Szybenik bardzo przypomina wiele włoskich miasteczek. Przycupnęliśmy w jednym z zaczarowanych zaułków na kawę i lody, delektując się nimi w sporym ogrodzie założonym na kamiennym tarasie.
    Do hotelu wracamy późnym wieczorem nasyceni barwami i zapachami Chorwacji. Jutro dzień górski – pasmo Velebit z Parkiem Narodowym Paklenica a wieczorem: najpiękniejszy zachód słońca w Zadarze.

PARK NARODOWY PAKLENICA

    Czwartkowy poranek okazał się słoneczny. Wyruszamy z Vodic na północ w kierunku gór Velebit w których znajduje się Park Narodowy Paklenica. Docieramy do Velebickiego Kanału i zjeżdżamy z autostrady na Magistralę Adriatycką biegnącą wzdłuż wybrzeża. Po kilkunastu km osiągamy miejscowość Starigrad-Paklenica mijając po drodze średniowieczny kościół św. Piotra. Wokół kościoła leży cmentarz, na którym chowano zmarłych już w XIII wieku. W bardzo dobrym stanie zachowały się płyty nagrobkowe z XIV-XVI wieku, zdobione płytkim reliefem. Kościół został wybudowany w preromańskim, starochorwackim stylu. Obok kościoła znajduje się mniejszy obiekt, który prawdopodobnie został wybudowany dużo wcześniej.
    We wsi Marasoviczi wjeżdżamy w wąwóz Wielka Paklenica, 2 km od wejścia, jest parking samochodowy i punkt, gdzie można otrzymać mapy, przydatne zarówno do wędrówki, jak i wspinaczki.
    Paklenica jest najstarszym parkiem narodowym Chorwacji, powstałym w 1949 roku. W 1978 roku został tu utworzony dodatkowo rezerwat biosfery pod auspicjami UNESCO. Składa się z dwóch kanionów
: Mala i Velika Paklenica. Kanion Wielkiej Paklenicy ma  14 km długości i  500-800 m szerokości. W najwęższym miejscu, koło bunkrów, kanion ma szerokość zaledwie 50 m. Z obu stron kanionu wznoszą się pionowe ściany skalne, niektóre z nich mają wysokość ponad 700 m. Kanion Małej Paklenicy ma 12 km długości i 400-500 m szerokości. W najwyższym miejscu ma szerokość tylko 10 m, a z obu stron wznoszą się ściany skalne o wysokości 650 m. Płaskowyż pomiędzy kanionami Wielkiej i Małej Paklenicy jest wyjątkowo nieprzystępnym obszarem krasowym.    
    Park jest rajem wspinaczkowym, praktycznie zaraz po opuszczeniu parkingu i wejściu na trasę pieszą spotykamy wzdłuż drogi grupki wspinaczy skałkowych. Pełno ich na okolicznych śc
ianach skalnych. Paklenica to bardzo popularne miejsce. Widać to po ilości języków jakimi nawoływali się ludzie na dole i u góry, wiszący na skale. Sporo było młodzieży stawiającej najwyraźniej pierwsze kroki w tym sporcie. Spotkaliśmy także wspinaczy z Polski. Około 500 m od wejścia znajduje się podziemny kompleks wybudowany dla Josipa Broz Tito na przełomie lat 40/50 - tych ubiegłego wieku. Obecnie wykute w skale pomieszczenia zajmują sanitariaty i sklepiki z pamiątkami oraz chorwacki GOPR.
    Kamienny szlak wije się wzdłuż spienionego potoku, aż trudno uwierzyć, że latem zanika zupełnie. Mniej więcej w połowie trasy po prawej stronie wyrasta potężna ściana Anića Kuk-714 metrowa skała dla wspinaczy. Dalsza wędrówka cienistym, zalesionym wąwozem doprowadza do rozwidlenia szlaków: w lewo do jaskini Manita Peć, natomiast na wprost do schroniska Lugarnica. My kierujemy się w stronę jaskini, wspinając się 250 m mozolnie w górę: piękne widoki i niezła ekspozycja! Jaskinię zwiedzamy z miejscowym przewodnikiem około 30 min. Spośród 90 jaskiń i grot, które znajdują się w Parku Narodowym Paklenica, jaskinia Manita Peć jest najciekawsza, zachwyciła nas już pierwszą salą, a następnie licz
ącymi 80 tysięcy lat niezwykłymi stalaktytami i stalagmitami, swoimi kształtami przypominającymi organy, hełm i czarownicę.
    Schodzimy skrótem do schroniska Lugarnica, położonego tuż nad szemrzącym potokiem w cieniu bukowego lasu. Tu, pod dachowym okapem, w atmosferze międzyn
arodowych śpiewów przeczekujemy deszczową nawałnicę. Po zasłużonym odpoczynku i posiłku schodzimy do parkingu. Po drodze mijamy urocze juczne osiołki i obserwujemy skalne wyczyny alpinistów. Na miejscu okazuje się, że są już Jacki, czyli dwóch naszych szybkobiegających uczestników, którzy trasę dwudniową na najwyższy szczyt Velebitu  Vaganski Wierch (1757 m n.p.m.) zrobili w 5 godz. wzbudzając nasz podziw i wprawiając w zdumienie szacowne grono „Kamieniaka” z Rijeki.

ZADAR

    Opuszczamy Paklenicę i jedziemy do odległego o 45 km Zadaru. Rozpadało się na dobre, jednak gdy docieramy do miasta, niebo zupełnie się wypogodziło. Zadar to nowoczesne miasto portowe w Północnej Dalmacji. Starówka, otoczona murami i wieżami, leży na półwyspie; z nową częścią połączona jest mostem przez zatokę Jazine, w której rozgościła się marina.
    Zatrzymujemy się na parkingu przy murach starego miasta, wchodzimy przez Bramę Morską z IX wieku. Nad bramą tablica upamiętniająca wizytę papieża Aleksandra III która miała miejsce w 1177 roku. Najważniejsze zabytki Zadaru leżą na niewielkim obszarze, dzięki czemu starówkę można szybko obejść pieszo. Zwiedzamy rzymskie forum, największe we wschodniej części Adriatyku. Powstało na polecenie pierwszego rzymskiego cesarza Augusta, o czym świadczą napisy wyryte w kamieniu. Obecnie częściowo znajduje się pod fundamentami kościoła św. Donata i pałacu biskupiego. Sam kościół pochodzi z IX wieku i został zbudowany przy użyciu kamieni z rzymskiego forum. Przyglądając się z bliska można dostrzec  gmatwaninę łacińskich sentencji na kamiennych murach i kolumnach. Masywna struktura otoczona dwupiętrową galerią, której trzy absydy skierowane są na wschód, jest najbardziej znanym zabytkiem i symbolem miasta. Tuż za forum wznosi się Katedra św. Anastazji i kościół św. Krševana - dwa piękne egzemplarze architektury romańskiej. Katedra, szczególnie po odnowie jej frontonu, uważana jest za najpięknejszy zabytkowy kościół w Dalmacji. Kościół św. Krševana, patrona miasta, to prosta budowla bez wielu zdobień, która zachwyca głównym portalem. Nad starówką dominują również romańskie dzwonnice obu kościołów z XII wieku.
    Wchodzimy na nadmorski bulwar Rivę. Przysiadamy na stopniach morskich  organów, by oddać się niezwykłej muzyce."Morske Orgulje" są miejscem połączenia ludzkich pomysłów i umiejętności z energią morza, fal, przypływem i odpływem, miejscem relaksu, przemyśleń i rozmów przy nieprzerwanym koncercie mistycznych dźwięków „orkiestry natury”.
    Docieramy na cypel półwyspu i tam zadziwia nas kolejny nowoczesny obiekt: instalacja architekta Nicoli Bašicia "Pochwała Słońca": imituje cały układ słoneczny, oczywiście w odpowiednich proporcjach. Tworzy całkiem wygodny do siedzenia amfiteatr, wokół którego na kamiennych kostkach jest stylizowana prezentacja wszystkich planet Układu Słonecznego i ich orbity. Najbardziej widowiskowa jest nasza gwiazda w kształcie koła o średnicy 22 metrów. Składa się z trzystu kilkuwarstwowych płyt szklanych ustawionych na tym samym poziomie z kamienną obudową promenady. Za dnia jest gigantyczną baterią słoneczną, która w nocy emituje światło, mieniąc się wszystkimi barwami. Właśnie z tej części zadarskiej Riwy, według słów Alfreda Hitchcocka, widać najpiękniejszy zachód słońca na świecie. Szkoda,że nie mogliśmy go podziwiać ponieważ śpieszyliśmy się do hotelu na obiadokolację a do przejechania mieliśmy około 70 km.

PARK NARODOWY KORNATI

    W czwartym dniu naszej majówki od pogody zależało wiele. Prognozy były niezłe, więc z optymizmem wyruszyliśmy na dwa szlaki. Większość grupy wybrała się na rejs wśród wysp PN Kornati pod przewodnictwem Arka Rybińskiego. Druga grupa w liczbie  18 osób wyrusza na Dinarę, najwyższy szczyt Chorwacji.
   
    Archipelag wysp Kornati (nazwa pochodzi od największej wyspy Kornat o długości 25 i szerokości 2,5 km) położony w środkowej Dalmacji, niedaleko Zadaru, składa się z ok. 150 wysp i ma powierzchnię około 320 km kw. W 1980 roku ochroną w ramach parku narodowego objęta została południowa część archipelagu (69 km²).(tu wstawić w ramce legendę o
powstaniu Chorwacji)
    Grupa wysp Kornati jest prawdziwym labiryntem morza i kamieni z mnóstwem jaskiń, grot, szczelin, wąwozów i klifów. Najwyższe klify znajdują się na wyspie Klobučar, osiągają do 80 m wysokości, a ich podmorskie części sięgają 100 metrów. Wyspy Kornati nie są zamieszkane, chętnie przyjeżdżają tu natomiast miłośnicy nurkowania i żeglarstwa. Oddaję głos uczestnikowi rejsu, autorowi pięknych fotoblogów Januszowi Wańczykowi: „..Około trzydziestu osób wybrało rejs stateczkiem wycieczkowym po archipelagu wysp Paku Narodowego Kornati. Po zaokrętowaniu się wypływamy w morze z portu w „naszej” miejscowości Vodice. Pogoda pozwoliła większości rozlokować się na górnym pokładzie. Podziwiamy wolno oddalające się urocze kamieniczki starego  miasta i port jachtowy Vodic. Obserwuję i fotografuję  z zaciekawieniem pływające po szafirowej wodzie liczne jachty. Na błękitnym  niebie fruwają białe obłoczki i niesforne mewy. Czas umila nam dwuosobowa orkiestra (akordeon i gitara ) a nastrój poprawia poczęstunek mocną rakiją. We wspaniałych humorach dopływamy do niewielkiego portu jednej z wysp. Zachwycają barwy wody. Od granatowego szafiru morskiej dali do szmaragdowej zieleni blisko brzegu i cudowna przejrzystość tego akwenu. Niektórzy rozsiadają się na brzegu zatoczki zażyw
ając kąpieli wodnej i słonecznej.
    Spacerując po skalistej wysepce podziwiamy rozległe widoki i „zdobywamy” szczyt (37m n.p.m) z granatowo - białą chorągwią. Wracamy do portu skal
ną ścieżką pośród niskich zarośli i kwitnących kwiatów. Na wyspie oprócz portowej kawiarni znajduje się niewielka farma, kilka budynków i pola uprawne otoczone kamiennym murkiem.
    Po degustacji miejscowego piwa ponownie instalujemy się na statku. Na dolnym pokładzie zasiadamy do sytego obiadu. Do wyboru ryba smażona lub kotlet drobiowy znacznych rozmiarów, surówki i frytki. Obowiązuje też dokładka bez limitu. Na górnym pokładzie czas szybko biegnie przy śpiewach biesiadnych i dobrej zabawie. Chętnych do tańca też nie brakowało. Pod koniec rejsu do wielu w tym dniu atrakcji dołączył się porywisty wiatr. Przejście po górnym pokładzie stawało się chwilami niemożliwe. Rejs zakończyliśmy bez strat i w szampańskich nastrojach maszerowaliśmy nadmorską promenadą do naszego hotelu...”         

DINARA

    Druga grupa pod przewodnictwem Małgosi Poręby oraz Marii Dominik jako zamykającej, udała się autokarem około 80 km na północ, przez stolicę regionu Knin, do wioski Glavaŝ leżącej u stóp Dinary. Knin jest dla Chorwatów tym czym Gniezno dla Polaków, warto wiedzieć, że była to średniowieczna stolica Królestwa Chorwacji przez około 200 lat w X i XI w. W samym środku miasta na wzgórzu Spas podziwiamy /niestety z okien autobusu/ potężną twierdzę – największy system fortyfikacji w Dalmacji. Jej powstanie szacuje się na przełom IX/X wieku, a więc w czasach pierwszych chorwackich królów, w następnych latach była rozbudowywana. Twierdza ma 470 metrów długości, 110 m szerokości, leży na wysokości 342 m.n.p.m.
    Warto także wiedzieć, że w 1990 r aż 90 % mieszkańców Kninu stanowili Serbowie, którzy przy pomocy Jugosłowiańskiej Armii Ludowej proklamowali w marcu 1991 r Serbski Okręg Autonomiczny Krajina. Przetrwał on kilka miesięcy, w czasie których dochodziło do mordów na Chorwatach. W 1995 r – wojska chorwackie w trakcie Operacji "Burza" wyzwoliły te tereny, a Serbowie uciekli z miasta . Przejeżdżając przez miasto ciągle widzimy ostrzelane domy, wiele z nich nadal pozostaje ruiną, choć minęło już prawie 20 lat. No cóż, ich dawni właściciele uciekli, a nowych brak. Data zdobycia Knina jest w Chorwacji obchodzona jako Dzień Zwycięstwa.
    My kierujemy się na  Split i przejeżdżamy niedaleko wywierzyska rzeki Krki, która wypływa z masywu Dinary, jednocześnie w tym samym miejscu wpada do niej 40 metrowym wodospadem potok Krciĉ. Ponieważ stan wody był bardzo wysoki, więc z daleka było słychać szum i widać rozpylone w powietrzu krople. W miejscowości Kijewo skręcamy  do wioski Glavas. Drogowskaz jest do miejscowości Unista, która leży w Bośni i Hercegowinie, ale dojechać można do niej tylko z Chorwacji, bo nie ma do niej żadnej drogi przez góry z terytorium Bośni.
   
    W Glavas opuszczamy autokar i kierujemy się na widoczne na zboczach Dinary ruiny Turska Veza które są dobrym punktem orientacyjnym na początku trasy.
    Vrh Dinara nazywana też Sinjal, wznosi się na wysokość 1831 m n.p.m. w paśmie Dinara, które jest najdłuższe na Bałkanach,  ciągnie się z płn.-zach. na płd.-wsch. przez ok. 100 km wzdłuż granicy Chorwacji oraz Bośni i Hercegowiny. Podzielone jest na 4 grupy: Ujlica (1654 m), Dinara (1831 m), Troglav (1913 m) i Kamesnica (1855 m). Szczyty dwóch ostatnich grup są wyższe od Dinary, ale granica państwa biegnie ok. 1 km od ich wierzchołków. Grupa Dinary, jest to masyw o długości 20 a szerokości 10 km, choć wysokość 1831 m n.p.m. nie jest imponująca to góra robi wrażenie. Jej płd.-zach. ściana o długości 6 km, ma 1400 m przewyższenia, a sama kopuła szczytowa to wysokie na 700 m urwisko, poprzecinane potężnymi żlebami a całość przypomina ogromne schody. Masyw Dinary utworzony ze skał wapiennych, jest królestwem zjawisk krasowych, które zachodzą we wnętrzu góry. Góra wchłania wodę jak gąbka a wewnątrz znajdują się ogromne zbiorniki wodne. Z tych zbiorników woda wyrzucana jest poprzez 3 ogromne wywierzyska, które dają początek największym rzekom Dalmacji - Krka i Cetina. Ciekawostką jest wspomniany potok Krcic wypływający z masywu Dinary, który płynie 10 km wąwozem u podnóża góry, ale pod ziemią /latem/ i wypływa na powierzchnie wywierzyskiem rzeki Krka. Gdy wody jest tak dużo, że nie mieści się w podziemnym korycie (wiosną po roztopach), płynie po powierzchni aby na obrzeżach miasta Knin wpaść poprzez 40 m wodospad Topoljski Buk prosto do źródeł rzeki Krka.
    Wędrujemy początkowo przy dobrej pogodzie. Grupa szybkobiegaczy pod wodzą  Gosi, pomyka ostro w górę. Trasa jest dobrze wyznakowana i łatwa, więc szybko dochodzą do wypłaszczenia, na którym rozlokowała się osada pasterska. Mijają ją i idą dalej. Kamienne szałasy kuszą, więc część osób zbacza aby je obejrzeć. Wokół żywego ducha, cisza, ukwiecone łąki ostro kontrastują z bielą skał. Dochodzą ostatni uczestnicy wyprawy z przewodnik zamykającą.  Ruszamy za szlakiem, który nagle się kończy. Gorączkowo szukamy go we  wszystkich kierunkach, bez rezultatu. Po  jakimś czasie udaje się nam namierzyć szlak, zmęczeni wspinamy się coraz wyżej, pogoda się pogarsza. Gdy docieramy w okolice szczytu, zaczyna padać początkowo deszcz, później grad, no i ostro dudni. Czołówka  schodzi i pociesza nas, że to już niedaleko. Dochodzimy na szczyt Dinary, skąd rozciągają się wspaniałe widoki we wszystkich kierunkach (ale nie dzisiaj, niestety), skupiamy się przy betonowym postumencie z napisem nie pozostawiającym wątpliwości, że jesteśmy na najwyższym szczycie Chorwacji. Jeszcze wpis do kroniki szczytowej, parę fotek i schodzimy, bo pogoda zupełnie się załamała. Chwilami jeszcze odsłaniają się  widoki, mży, od ruin Turskiej Vezy leje.
    Cała trasa w obie strony zajęła nam 6 godzin (czołówka dotarła do autokaru sucha po 4 godz)  a więc w czasie znacznie krótszym od podanego na mapie (8-9 godz)  Domoczeni (nie wszyscy), szczęśliwi wracamy do Vodic.

KVARNER

     Następnego dnia rano, z żalem opuszczamy nasz hotel: było wygodnie, dobrze karmili, no i morze na wyciągnięcie ręki z pięknym widokiem na pobliskie wyspy. Kierujemy się na północny zachód, trasą, którą przyjechaliśmy we wtorek. Naszym celem jest  Rijeka, położona nad zatoką Kvarner. Poranek jest deszczowy i zastanawiamy się, czy uda się zrealizować górskie wyjście na Vojaka (1401 m npm), najwyższego szczytu Parku Narodowego Ućka, znajdującego się niedaleko Rijeki. W okolicy Otočac zjeżdżamy z płaskowyżu Lika w stronę nadmorskiego Senj. Z daleka dostrzegamy górującą nad miastem twierdzę Nehaj. Zbudowali ją uskocy, czyli uchodźcy (uskok-uciekinier) z podbitej przez Turków – Serbii, przy cichym poparciu Wiednia. Jej głównym zadaniem miała być ochrona Senj przed tureckimi najazdami, ale w praktyce stała się bastionem uskockich piratów, którzy napadali na tureckie żaglowce przemierzające szlak handlowy do Wenecji. Doprowadziło to w 1615 r do wojny między Wenecją a Austrią, zakończonej traktatem madryckim dwa lata później. Uskoków zmuszono do przeniesienia się w głąb kraju, a austriacka flota zdziesiątkowała ich okręty.

RIJEKA

    Dalej podążamy adriatycką magistralą, a więc wzdłuż wybrzeża, podziwiając malownicze zatoczki i widoki na wyspy zatoki Kvarner, szczególnie Krk. Pogoda się poprawiła, ale było już zbyt późno na zdobywanie Vojaka, tym bardziej, że mieliśmy w planie na popołudnie spotkanie się z Planinarsko Drustvo  "Kamenjak" zaaranżowane przez Stjepana. Chorwaci zaprosili nas na piknik z okazji Dnia Rijeki, połączony ze zlotem 6 górskich towarzystw z tamtego regionu, zorganizowany na stokach wzgórza zamykającego miasto od północy. Pomimo bariery językowej (nie takiej dużej, bo to też Słowianie), szybko nawiązały się rozmowy i wymiana  osiągnięć turystyczno-górskich, kontynuowana podczas wieczornego spotkania na naszym statku-hotelu. Nastąpiła wymiana koszulek i podarunków,  wzajemne zaproszenia oraz obietnice wspólnych wypraw. Umówiliśmy się na niedzielny ranek z Borysem, który ma nam pokazać atrakcje Rijeki.                 
    Stare miasto zwiedzaliśmy indywidualnie wieczorem, a ci, którzy krótko śpią (w tym niżej podpisana) również rankiem. Nocowaliśmy na statku - hotelu zacumowanym przy Rivie, ulicy, biegnącej wzdłuż wybrzeża, skąd mieliśmy „dwa kroki” do miejsc, które warto zobaczyć.
    Miasto sięga korzeniami czasów starożytnych. Znajdowała się tutaj iliryjska osada, którą podbili Rzymianie. Po upadku Cesarstwa Rzymskiego, miasto zajęli w VII wieku Słowianie. Od XV wieku aż do roku 1918 pozostawało pod rządami monarchii Habsburgów. Bardzo tragicznie w dziejach Rijeki zapisał się rok 1750. Wtedy to istniejąca zabudowa została kompletnie zniszczona przez trzęsienie ziemi. Miasto jednak szybko zostało odbudowane, a port w Rijece był jednym z najlepiej działających  w regionie. Po zakończeniu I wojny światowej miasto pozostawało pod władzą Włoch, od 1947 roku znalazło się w granicach Jugosławii.
    Centrum życia Rijeki jest Korzo - biegnący równolegle do Rivy nowoczesny, handlowy deptak, którego ozdobą jest przebudowana w stylu barokowym wieża zegarowa prowadząca do starej części miasta. Najstarszym zabytkiem Rijeki jest Stara Vrata ( brama rzymska). Wiele tu także ciekawych świątyń. Wśród nich są m.in. rotunda Św. Wita, barokowy kościół Wniebowzięcia Maryi Panny z charakterystyczną pochyloną dzwonnicą, klasztor augustianów, barokowy kościół Św. Hieronima czy cerkiew Św. Mikołaja. Podziwialiśmy również pałace (Jadran, Teatr Narodowy), secesyjną zabudowę, ratusz miejski, pozostałości fortyfikacji.
    Całą grupą  zwiedzaliśmy wzgórze Trsat, na które wyjechaliśmy autokarem. Wysiedliśmy obok twierdzy, górującej nad miastem. Kastel Trsatska gradina to cztery masywne kamienne wieże połączone murem obronnym. Na wewnętrznym dziedzińcu jest mauzoleum i restauracja; w lecie odbywają się tutaj imprezy kulturalne. Zamek stoi w miejscu iliryjskiego grodziska i rzymskich fortyfikacji. Warownię wzniesioną w XIII w. wielokrotnie przebudowywano zgodnie z życzeniami Frankopanów, hrabiowskiego - a wedle niektórych źródeł - książęcego rodu, który od średniowiecza władał wyspą Krk i okolicami. Pod koniec XV stulecia zamek przejęli Habsburgowie. W 1826 r. zrujnowaną twierdzę kupił austriacki marszałek Laval Nugent, który wyremontował zamek, nadając mu styl neogotycki, oraz wybudował mauzoleum swojej rodziny. My wspięliśmy się na jedną z wież i podziwialiśmy wspaniałą panoramę Rijeki.
    Obok zamku znajduje się XV-wieczny klasztor Franciszkanów i sanktuarium Matki Bożej Trsatskiej. Legenda mówi, że w tym miejscu, nazywanym czasami chorwackim Nazaretem, stał dom Marii i Józefa, przeniesiony za sprawą aniołów z Ziemi Świętej, Potem, po trzech latach niebiańskie istoty odleciały, zabierając go do Loreto we Włoszech. Według innej wersji kamienie z Nazaretu przywieźli w 1291 r. uczestnicy wypraw krzyżowych. Wzniesiona tu kaplica stała się pierwszym ośrodkiem pielgrzymkowym. W 1367 r. papież Urban V przysłał mieszkańcom Rijeki ikonę namalowaną na desce cedrowej - autorem obrazu, umieszczonego teraz w głównym ołtarzu, miał być św. Łukasz. Ruch pielgrzymkowy przybrał na sile, więc w 1453 roku wybudowano obecną świątynię a obok stanął klasztor Franciszkanów. My podziwialiśmy cudowną ikonę najpierw z daleka - w świątyni było uroczyste nabożeństwo z udziałem nowo wyświęcanych zakonników i ich rodzin - później najbardziej wytrwali mogli podejść pod sam główny ołtarz.
    Przed kościołem przy pomniku papieża Jana Pawła II zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcie. Z centrum Rijeki na Trsat wiedzie tradycyjna piesza trasa pielgrzymkowa po schodach (Trsatske stube)  zbudowanych w 1531 r, złożonych z 561 stopni, którą wielu pielgrzymów pokonuje na kolanach. Schodziliśmy nią w dół, oglądając pobudowane po obu stronach zabytkowe kaplice. Pożegnaliśmy naszego kolegę z „Kamieniaka” i ruszyliśmy w drogę powrotną do kraju, która przebiegła zadziwiająco szybko i już bez przykrych niespodzianek.

Dziękuje Stjepanowi i Joannie Jurasovićom, za pomoc przy opracowaniu relacji.





Wszystkich zainteresowanych umieszczeniem tu relacji z wycieczek PTT prosimy o kontakt z webmasterem