Polskie  Towarzystwo Tatrzańskie
Statut Historia Informacje Odznaki PTT  Nowy Sącz Bezpieczeństwo GOPR Kontakt Księga Gości
Aktualności
Wycieczki i wyprawy
Regulamin wycieczek
Szlaki spacerowe
Przewodnicy
Na niebieskich szlakach
Koło PTT w Tarnobrzegu
Przyjaciele
Relacje
GALERIA
Strona główna


Retezat
RELACJE

Ryszard Eustazy Patyk
Wyprawa na Carrantuohill
 
wrzesień 2009


Carrantuohill, Carrauntoohil, Carrauntuohill, irl. Corrán Tuathail (wg różnych źródeł 1038-1041 mnpm - mój wysokościomierz podał wysokość 1040 m) - szczyt w górach Macgillycuddy's Reeks (hrabstwo Kerry, Irlandia), najwyższy szczyt wyspy.
 
Widok na Carrantuohill
Widok na Carrantuohill
Macgillicuddy's Reeks, irl. Na Cruacha Dubha (dosłownie: czarne szczyty) – łańcuch górski w południowo-zachodniej Irlandii na półwyspie Iveragh, na zachód od Killarney (hrabstwo Kerry). Góry, zbudowane z piaskowców i przemodelowane w wyniku zlodowacenia, rozciągają się na długości ok. 20 km. Najwyższy szczyt gór, jednocześnie najwyższy szczyt całej Irlandii to Carrantuohill. W paśmie usytuowane są również pozostałe dwa irlandzkie szczyty o wysokości powyżej 1000 mnpm (Beenkeragh – 1010 m oraz Caher – 1001 m). Obszar interesujący pod względem turystycznym ze względu na polodowcowy krajobraz (bliskie sąsiedztwo Jezior Killarney).
 
Panorama Macgillicuddy's ReeksPanorama Macgillicuddy's Reeks
Nazwa pasma sięga XVIII wieku i pochodzi od irlandzkiego klanu Macgillicuddy (lub McGillicuddy), do którego należała długo wcześniej spora część ziem w tym rejonie hrabstwa Kerry. Własność klanowa trwała na tych terenach aż do końca XX wieku. Tablica przy wejściu na ścieżkę informuje, że teren gór jest własnością prywatną. Dlatego brak jest wytyczonych szlaków, za to wszechobecne są tu owce, pomalowane na grzbietach różnokolorowymi farbami, takie swoiste znaki własności. Owce widać
i czuć! Wszystkie ścieżki pełne są ich nawozu. Ciekawe, że nikt nie pilnuje tych zwierząt. Nie spotkałem ani jednego pasterza w tym rejonie.
Na szczyt Carrantuohill’a trasa wejścia w znacznej części jest łatwo dostępna. Jednak jej środkowa część biegnie przez bardzo stromy żleb, w którym płynie strumień. Ze względu na zmienne i czasami trudne warunki pogodowe, miały miejsce wypadki śmiertelne wśród nierozważnych turystów. Na wierzchołku znajduje się 5-metrowy krzyż.
Gap of DunloeDo zdobycia tego szczytu przymierzałem się już rok temu, podczas pobytu w Irlandii. Nie było mi jednak dane wejść na niego. Poznałem tylko jego okolice a zwłaszcza Gap of Dunloe, przepiękną dolinę pomiędzy Purple Mountain a Macgillicuddy's Reeks, usianą malowniczymi jeziorami. Doliną prowadzi droga, która dawniej stanowiła ważny trakt handlowy a obecnie stanowi wielką atrakcję turystyczną. Można ją pokonać pieszo (ok. 7 km) lub przejechać na wynajętym dwukołowym wozie zaprzężonym
w konia.
W tym roku postanowiłem zdobyć go bez względu na warunki atmosferyczne. Irlandia to kraj o nieprzewidywalnej pogodzie. Kilka razy w ciągu dnia potrafi padać deszcz
a pomiędzy opadami świeci piękne słońce. Najgorsza (z turystycznego punktu widzenia) jest jednak mgła. Na nią nie ma mocnych. A ponieważ w tych górach nie ma żadnych oznakowanych tras turystycznych, niebezpieczeństwo pobłądzenia we mgle jest jak najbardziej realne.
Początek wyprawy
    Pełen nadziei na dobrą pogodę, wraz ze znajomymi udałem się do Killarney, uroczej miejscowości w hrabstwie Kerry, w pobliżu gór Macgillicuddy's Reeks. Przybyliśmy tam w piątek (25 września 2009 r.) po południu. Wynajęliśmy pokój
z widokiem na góry w niewielkim hoteliku Abbey Lodge.

    Dzień 26 września (sobota) nie zapowiadał się rewelacyjnie. Góry tonęły we mgle i nikt nie dawał gwarancji, że będzie lepiej. Po angielskim śniadaniu (w cenie pokoju) udajemy się do Carhoonahone, niewielkiego
przysiółka u podnóża gór, stamtąd zaś, bardzo wąską asfaltową drogą z wysokim żywopłotem po obu stronach, jedziemy jakby zielonym tunelem do parkingu w dolinie Gaddagh River.  Na parkingu jest już kilkadziesiąt samochodów. Kilka grup turystów z różnych krajów Europy przygotowuje się do wyjścia na szlak. Są oczywiście i niewielkie grupy Polaków, głównie pracujących na południu Irlandii (w samym Limerick mieszka około 15 tys. rodaków).
Ostrzeżenie przed Diabelską Drabiną   
    Tylko ja, samotnie, wyruszam na podbój najwyższego szczytu Irlandii.
 
Już na początku trasy tablica ostrzega przed wędrówką żlebem zwanym Diabelską Drabiną (Devil’s Ladder). Jest to wąski, stromy, kamienisty żleb o długości ok. 300 m, dnem którego płynie woda a spadające kamienie stwarzają „serious danger” (poważne niebezpieczeństwo). To zdecydowanie najtrudniejszy technicznie odcinek w drodze na szczyt. Ponieważ nie znam innej drogi, świadomie ignoruję ostrzeżenie  i rozpoczynam wędrówkę tą właśnie trasą. Wysokościomierz wskazuje wysokość ok. 50 mnpm łatwo więc wyliczyć że przewyższenie wyniesie okołoGaddagh River 1000 m. To więcej niż  z Morskiego Oka na Rysy!  Szeroka, kamienista ścieżka prowadzi w głąb doliny Gaddagh River. To górski potok, który bierze swój początek z dwóch pięknych jezior górskich: Cullee Lake i Gouragh Lake. Jeziora te leżą na wysokości ok. 300 mnpm  a ścieżka prowadzi pomiędzy nimi. Niezła do tej pory widoczność kończy się. Wchodzę w strefę mgły, na szczęście niezbyt gęstej. Widoczność wynosi jakieś 100 – 150 m ale już muszę uważać by nie pogubić ścieżki. A zejście z drogi grozi utopieniem nogi po kolana w brunatnej mazi torfowej, która wypełnia tutaj każde zagłębienie. I tak mam szczęście, gdyż w tym rejonie deszcz nie padał od kilku dni i jest raczej „sucho”.


  Cullee Lake a nad nim warstwa mgły

Krajobraz robi się alpejski. Góry te charakteryzuje brak jakichkolwiek drzew natomiast jest mnóstwo roślin kwiatowych. O tej porze roku już wielu kwiatów nie ma ale znajomi mówią, że na wiosnę zbocza gór wyglądają jak kolorowy dywan. Aż wierzyć się nie chce, że na tej wysokości można spotkać jeziora jak z Alp.

Gouragh Lake

Powoli dolina zwęża się i ścieżka wchodzi w zamglony wąwóz skalny. Zaczynam strome podejście kamienistą Diabelska Drabiną.
Początek Diabelskiej Drabiny
W górnej części żlebu mgła jest coraz mniej gęsta i zaczyna przeświecać słońce. Tuż przed wyjściem na grań widzę sąsiednie szczyty w pięknym słońcu.
 


Widok ze żlebu na otaczające szczyty
Diabelska Drabina (Devil’s Ladder)

 
Widok na szczyt Carrantuohill’a z przełęczy
Widok z podejścia na szczyt w kierunku przełęczy. Widać ujście żlebu, którym wychodziłem na grań

Po wyjściu na grań mgła znika i świeci oślepiające słońce. Sąsiednie szczyty wystają

z morza mgieł. Widok jest bajkowy. Przede mną jeszcze uciążliwa wędrówka na widoczny szczyt. Zostało ok. 300 m przewyższenia. Jest bardzo ciepło, wręcz upalnie i bezwietrznie. Krok za krokiem podążam mozolnie w kierunku szczytu ale oglądam się co chwilę i podziwiam wspaniałe widoki.


 Widok na piękną grań, za którą znajdują się doliny: Gap of Danloe i Black Valley

Krzyż i schron na szczycie Carrantuohill’aDochodzi południe, kiedy zaczynam dochodzić do szczytu. Góra cieszy się sporym zainteresowaniem. Towarzystwo głównie anglojęzyczne ale rozpoznaję głosy polskie. Szkoda, że często niecenzuralne. Rodakom wydaje się, że są anonimowi, że miejscowi ich nie rozumieją. Takie zjawisko obserwowałem nie tylko w górach ale również np. w sklepach.
Na szczycie stoi 5-metrowy krzyż oraz znajduje się zbudowany z kamieni schron. Widok ze szczytu jest przepyszny, dookólny, palce lizać!

Tabliczki na krzyżu informują o jego fundatorach w 50 rocznicę jego postawienia oraz o pierwszym Irlandczyku, który zdobył K2 i zginął heroicznie, ratując życie innym.
 Krzyż i schron na szczycie Carrantuohill’a

Krzyż i schron na szczycie Carrantuohill’a
 

W 2009 roku, 250. rocznicę założenia obchodził jeden z najbardziej znanych browarów na świecie - Guinness.
Wiedząc o tym zabrałem na szczyt puszkę owego napoju, którym z wielką rozkoszą raczyłem się. Guinness to gęste, spienionym i ciemne słodowe piwo, w smaku podobne do porteru,  które jednak jest słabe, jak na nasze polskie przyzwyczajenia.
 



A oto i autor na szczycie.
Jeszcze chwila na szczycie i zaczynam odwrót. Po rozmowie z miejscowym przewodnikiem, który wyprowadził na szczyt grupę Szwajcarów, planowałem powrót inną drogą. Niestety mgła zaczyna się gwałtownie podnosić. Nie chcąc ryzykować zejścia nieznaną trasą wracam tą samą drogą, mając świadomość  jej trudności.
    Zejście okazało się trudniejsze niż wychodzenie w górę. Obyło się jednak bez niespodzianek. O tym, że te góry bywają śmiertelnie niebezpieczne niech świadczy tablica upamiętniająca tragiczny wypadek miejscowego wspinacza.
A oto i autor na szczycie. 

Zdobycie najwyższego szczytu Irlandii zajęło mi około 5 godzin, nie licząc pobytu na szczycie. Istnieje kilka
wariantów dojścia na Carrantuohill’a. Jedynym warunkiem jest pogoda. Wyprawa w te góry może dostarczyć niespotykanych wrażeń. Śnieg, nawet
w zimie, bywa tu czasami. W okresie zimy szaleją tu huragany znad Atlantyku połączone z niekończącymi się deszczami. Irlandia należy do atlantyckiej strefy roślinnej. Fakt, iż podczas zlodowacenia cała Irlandia była pokryta lądolodem, spowodował występowanie charakterystycznych odmian roślin. Istnieje tu niecodzienna
kombinacja gatunków arktycznych, alpejskich a nawet wiele gatunków roślin wiecznie zielonych charakterystycznych dla basenu Morza Śródziemnego czy Ameryki Północnej. Klimat powoduje, że roślinność występuje tu w niespotykanych zestawieniach. Na poziomie morza rosną palmy a kilkaset metrów wyżej spotkać można florę typu alpejskiego. Praktycznie na całej wyspie brak jest lasów. Wszędzie królują wiecznie zielone łąki i poletka rozgraniczone kamiennymi murami.
O'Brien

                   
Wszystkich zainteresowanych umieszczeniem tu relacji z wycieczek PTT prosimy o kontakt z webmasterem