Polskie  Towarzystwo Tatrzańskie
Statut Historia Informacje Odznaki PTT  Nowy Sącz Bezpieczeństwo GOPR Kontakt Księga Gości
Aktualności
Wycieczki i wyprawy
Regulamin wycieczek
Szlaki spacerowe
Przewodnicy
Na niebieskich szlakach
Koło PTT w Tarnobrzegu
Przyjaciele
Relacje
GALERIA
Strona główna


Retezat

SZLAK WINNY
CHORWACJA - ISTRIA
10-15 października 2008

Szlaki winne PTT są szczególną imprezą - zawsze wyczekiwaną i obleganą. Może dlatego, ruszamy nie tylko szlakiem winnnic i winiarni, ale tez kolorów jesieni, ciepłych dni i beztroskiej zabawy. Tym razem naszem celem była  Istria.
winny

10.10, piątek: PARK JEZIOR PLITWICKICH

    Wyruszamy wieczorem z Nowego Sącza, by po całonocnej jeździe dotrzeć do Narodowego Parku Jezior Plitwickich, który jest zlokalizowany już niedaleko granicy z BiH, 140km od Zagrzebia.
    Jego największą atrakcją jest 16 jezior krasowych połączonych ze sobą licznymi wodospadami, których naliczonoPlitvice ok. 90. Jeziora leżą w południowej części Gór Dynarskich, na wysokości od 503 do 639 m n.p.m. Jeden ze strumieni zasilających jeziora - Plitwica - tworzy wodospad o wysokości 78 m. Długość wszystkich jezior wynosi ponad 8 km, a ich łączna powierzchnia - ok. 200 hektarów. Największe to jezioro Kozjak. Na terenie parku stwierdzono około 1100 gatunków roślin, w tym wiele endemitów. Są tu rośliny zarówno śródziemnomorskie, jak i właściwe terenom borealnym. Fauna test tutaj również bardzo bogata. W czystych wodach jezior żyją ryby:   troć wędrowna,  strzebla potokowa oraz golec, kleń i pstrąg potokowy. Wiele jest tu też płazów,  a najwięcej jest salamandry plamistej. Inne płazy występujące w Parku: traszka górska, traszka zwyczajna, żaba zwinka, żaba trawna, rzekotka drzewna, ropucha szara i kumak górski. W miejscach nasłonecznionych można spotkać: jaszczurki, zaskrońce, żmije, a w wilgotnych miejscach – żółwia błotnego. Mnóstwo jest tu ptaków – aż 140 gatunków. Są to Plitvicemiędzy innymi: głuszec, bocian czarny, puchacz, sóweczka i klika gatunków dzięciołów. Zalatują tu także orzeł przedni i sokół wędrowny.
Okolice jezior zamieszkują wilki, lisy, kuny, borsuki i niedźwiedzie brunatne, rysie, sarny, dziki i jelenie. W jaskiniach Parku żyje 15 gatunków nietoperzy.
    Poranek jest pochmurny, czuje się wyraźny chłód, gdy wyruszamy na trasę. Niestety nie mamy wiele czasu, aby przejść wszystkie szlaki, ponieważ nasi kierowcy nie mogą przekroczyć określonego czasu pracy (do godziny 18 muszą zakończyć jazdę, a na Istrię i do hotelu mamy jeszcze kawałek). Decydujemy się więc na 4-godzinną trasę, na której zobaczymy główne atrakcje. Można tu zobaczyć 16 jezior, ułożonych schodkowo, których wody spadają wodospadami do tych niżej położonych. Wchodzimy wejściem nr 2, mijamy lasek i schodzimy nad rozległe, spokojne jezioro okolone jesiennymi lasami. Na razie szczególnych atrakcji nie widać - jesienne, spokojne jezioro, w tle niewielkie wodospady. Wracamy ta samą ścieżką, przechodzimy przez mostki i kładki, gdy zaczyna narastać szum.. Jeszcze zakręt i wyłania się prawdziwy spektakl - grupa wąskich,Plitvice wysokich wodospadów opadających do maleńkiego szmaragdowego jeziorka przechodzącego w jeszcze mniejsze i jeszcze bardziej zielone. Stoimy na kładce kontemplując widok - a właściwie to nie tylko widok wart jest uwagi, ale i huk opadającej wody i zapach wilgoci i lasu. Dalej napotykamy kolejne wodospady, spiętrzenia, większe i mniejsze jeziorka. W końcu dochodzimy nad największe jezioro - Kozjak, skąd przepływamy stateczkiem na drugi brzeg. Pora jest mało turystyczna, w końcu to połowa października, a i tak całkiem sporo jest ludzi na szlakach parku. Czuć jednak chłód ciągnący od wody. Docieramy w końcu do największego wodospadu - strumień wody spadający z wysokiej skały robi wielkie wrażenie. Obfotografujemy go we wszelkich możliwych ujęciach i kolejnymi ścieżkami i mostkami wspinamy się na górne poziomy parku, by jeszcze raz ujrzeć kaskady z oddali. W końcu opuszczamy park i ruszamy na wybrzeże - do Rabac, gdzie czeka na nas hotel. Na miejsce docieramy już pod wieczór. Będziemy mieszkać w jednym z trzech hoteli usadowionych nad brzegiem morza otoczonych właśnie owocującymi oliwkami. Warunki mamy komfortowe, pokoje wygodne z balkonami wychodzącymi na Adriatyk, posiłki (śniadania i obiadokolacje) w formie stołu szwedzkiego z pełnym asortymentem frykasów - łącznie z owocami morza i nielimitowanym winem. Najbardziej mnie cieszy basen w hotelu, z którego korzystam w każdej wolnej chwili (bo na morskie kąpiele jest jednak za zimno)


11.10, sobota: UCKA-BUZET-LABIN

UCKA
Dzień wstał piękny - słońce nad Adriatykiem złociło palmy, gaje oliwne, żwirkowatą plażę. Trasa w góry prowadziła wśród jasnych skał oplecionych pnączami czerwonolistnej makry. UckaPrzejrzyste powietrze, błękit nieba dopełniały wrażenia,. że jesteśmy w raju.
Wymarzony dzień na górską wycieczkę i od niej zaczynamy. Naszym celem jest Vojak w masywie Ućka. Zatrzymujemy się na jeszcze pustym o tej porze parkingu i ruszamy drogą, która początkowo wiedzie asfaltem, by po jakimś kilometrze skręcić w leśną dróżką.  Las złoci się jesienią, liście szeleszczą pod nogami. Po wyjściu z lasu już widać szczyt, zaczynają się skałki, szlak teraz skręca ostro pod górę. Część grupy zostaje tutaj, przy rozwidleniu szlaków, inni ruszają ku szczytowi. Podejście jest przyjemne, dosyć ostre, kamyczki osuwają się spod nóg, ale widoki ukazują się coraz rozleglejsze – widać pasma gór, a w oddali Adriatyk, świetnie widoczny jest słoweński Triglav.. Ponoć można stąd dostrzec nawet włoskie wybrzeże. Sam szczyt Vojaka wieńczy okrągła wieża widokowa ustawiona obok stacji przekaźnikowych HRTV. Obok jest podest dla startujących lotniarzy. Pięknie tu, że aż nie chce się wracać, ale jeszcze tyle przed nami.

BUZET
Z zamiarem szukania winnych piwniczek trafiamy do miasteczka Buzet  nazywanego istryjską Stolicą Trufli, ponieważ   ten słynny grzyb rośnie najlepiej w otaczających rzekę Mirna dolinach i lasach. Poza tym Buzet jestBuzet znany również jako typowe istyjskie miasto górskie i obronne oraz punkt centralny tutejszych okolic.
Stare Miasto leży na wzgórzu. Zostawiamy autokar na parkingu i szerokimi stopniami schodów zmierzamy do miasta. Mijamy cmentarz i przez  Wielką Bramę  z 1547 roku dochodzimy do rynku, Titov Trg. Tam też ujrzeć można barokowy Kościół Parafialny Św. Marii z 1784 roku. W środku kościoła przykuwają uwagę weneckie obrazy ścienne obrazujące motywy ze starego testamentu. Na placu tym zobaczyć można również Sąd Okręgowy. Z placu przed kościołem bractwa św. Juraj rozciąga się widok na rzekę Mirna i dolinę pofałdowaną wzgórzami, poznaczoną winnicami i polami. można mieć z przedplacu bractwa Św. Juraj (1611). Zaglądamy jeszcze do sklepików z pamiątkami (są trufle w słoikach – ale zbyt drogie i ciężkie, aby je tragać). Z przydrożnych winorośli skubiemy cierpkie owoce (w końcu to szlak winny), zaglądamy do małego parku, gdzie mnóstwo obelisków i popiersi przypomina historię, jeszcze ostatni rzut oka na Buzet z dolnej perspektywy i ruszamy z powrotem na wybrzeże, aby jeszcze przed wieczorem zwiedzić  Labin.

LABIN
Jest to mocno ufortyfikowane miasto położone wysoko nad morzem. Charakterystyczne dla niego są barwne  fasady i Labiniczne schodkowe uliczki. Ruszamy z Placu Tibo, gdzie można zobaczyć fragment Twierdzy Ravelin z XVIIw i wenecką loggię z XVIw. Dalej znajduje się brama św. Flory ozdobiona wizerunkiem weneckiego lwa. Kolejne wąskie uliczki wiodą nas do punktu widokowego na wybrzeże (a tam w dole – nasz Rabac). Uliczki kluczące wśród wspaniałych budowli doprowadzają nas do Kościoła Nawiedzenia Matki Boskiej. Kościół pochodzi z XIw, ale budynek został przebudowany w XVIIw i utrzymany jest w stylu barokowym. Uwagę zwraca piękna fasada ozdobiona delikatna rozetą,  rzeźbą przedstawiającą lwa św. Marka  oraz popiersie Antoniego Bollanego (bohatera walk z Turkami) umieszczone w muszli.
    Dzień zmierza ku schyłkowi, skośne promienie oświetlają fasady kamienic, kościołów, bruk uliczek. Miasto jest ciche i spokojne, ludzi jest niewielu, za to na uliczkach, gzymsach, schodach królują koty. Samotnie i grupkami, szare, czarne, rude i całkiem jasne, szorstkie i puszyste – obserwują nas z kocio wyniosłymi minami. Wiedzą doskonale, że ich urok jest zniewalający, więc zniewoleni tym urokiem fotografujemy Koty - te żywe i kamienne.

12.10, niedziela  PULA – VODNJAN

PULA
W kolejnym słonecznym i upalnym dniu przenosimy się do rzymskich starożytności w Puli . To miasto położone nad spokojna zatoką o intensywnie niebieskiej wodzie, bujnej roślinności pełnej cedrów i oliwek pyszni się wielomaPula zabytkami. Jego wizytówką jest rzymski amfiteatr zbudowany w I wne przez Flawiusza. Jest jednym z lepiej zachowanych amfiteatrów i 6 pod względem wielkości ze wszystkich nam znanych. Jest to wielka elipsa  (132x105m) wysoka na 3 piętra, cztery wieże podparte pilastrami pełniły role wejść do amfiteatru, gdzie mieściło się 23 tys. widzów. Dawniej odbywały się tu walki gladiatorów – dzisiaj koncerty i festiwale. Przez chwilę wsłuchujemy się w dźwięki, które przeminęły i zanurzamy się w ciszy, jaka teraz tu panuje. Ruszamy dalej. Robimy sobie pamiątkowe zdjęcie pod podwójną bramą, za którą zaczynają się ogrody Muzeum Archeologicznego. Grupa się dzieli – część zostaje na piwie, część idzie na mszę do stareńkiej katedry. Msza po chorwacku brzmi miękko, a czasami nawet zrozumiale dla nas, braci Słowian. Stare mury kościoła jak zawsze trzymają chłód, więc gdy wychodzimy na zewnątrz, zdumiewa słońce i upał. Teraz już wszystkie drogi prowadzą do Forum, które od dwudziestu  wieków stanowi centrum miasta. Tutaj znajduje się kolejny rzymski zabytek – świątynia Augusta z sześcioma wyniosłymi kolumnami. Miejsce jest bardzo malownicze – na tyle, że zostało wybrane na sesję zdjęciową do jakiegoś kolorowego pisma dla pań. Do świątyni przylega XIII-wieczny pałac – Ratusz z piękną, renesansową fasadą.
Przyjemnie jest przysiąść w jednej z licznych kafejek na Forum i przyglądać się życiu Puli, które ogniskuje się właśnie tutaj: między starożytnością, renesansem i XXIw. Starożytności w Puli jest jednak dużo więcej. Po chwili odpoczynku, oglądamy dobrze zachowaną rzymską mozaikę, która była kiedyś podłogą w rzymskim domu.
PulaMijamy piękny Łuk Triumfalny Sergiusza i przemierzamy gładko wypolerowane bruki kolejnych ulic, aby dotrzeć do Kaplicy św. Marii Formoza. Ta niewielka, wczesnośredniowieczna świątynia jest pozostałością z bazyliki wzniesionej ok. VI wne.
Kolejna świątynia to romański kościół franciszkański z ciekawą, zewnętrzną amboną. Widocznie na nabożeństwa przychodziły tu takie tłumy, że kaznodzieja musiał mieć możliwość zwracania się do ludzi stojących poza kościołem.
W końcu dochodzimy do okolic twierdzy, gdzie na skwerku porozrzucane (poukładane?) są elementy rzymskiej architektury. Zresztą XVII-wieczna twierdza też została zbudowana z pozostałości starożytnych budowli. Na dokładne zwiedzanie nie mamy czasu, rzucamy tylko okiem na wspaniałą panoramę na wybrzeże, jaka roztacza się z murów obronnych i schodzimy w okolice portu. Wzdłuż wybrzeża biegnie promenada, na wodzie kołyszą się statki rybackie, z których właśnie trwa wyładunek, i pływające różności z różnymi banderami, na rufach są wymyślne rzeźby zapatrzone gdzieś w dal, gdzie i my za chwilę znikamy ruszając do zaczarowanego miasteczka Vodnjan.

VODNJAN
Vodnjan jest ulokowane na wzgórzu, a nad miastem góruje wielka dzwonnica katedralna. Zanim tam jednakVodnjan dotrzemy, parkujemy na przedmieściach i wąskimi, pustymi uliczkami kierujemy się do centrum. Tutaj nie ma turystów, za naszą dość liczną grupą oglądają się cygańskie dzieci bawiące są na progach domów, biegające po brukowanych uliczkach. Leniwie ustępują z drogi koty. Starszyzna odprowadza przeciągłym spojrzeniem. Dochodzimy do głównego placu – Narodni Trg, przy którym stoi Urząd Gminy – teatralnie udekorowany czerwony budynek, dookoła którego przysiadły malowane kamieniczki. Opuszczamy trg wąską uliczką brukowaną grubą kostką. Kryje ona swoje tajemnice w licznych sklepionych bramach i pasażach prowadzących do labiryntu wewnętrznych dziedzińców. W końcu jest Piazza del Duono z dzwonnicą o niespotykanej wysokości, skąd można było nadawać sygnały aż do Wenecji. Obok jest kościół św. Błażeja – największy z kościołów na Istrii, gdzie znajduje się kolekcja sztuki sakralnej oraz szklane trumny z dobrze zachowanymi ciałami świętych, wydobytych z rzymskich katakumb. Niektórzy więc dumają nad memonto mori, inni wolą oglądać życie na uliczkach Vodnjan.

13.10, poniedziałek: POREC-KANAŁ LIMSKI-ROVINIJ

POREC
W ostatnim dniu na Istrii zaplanowaliśmy zwiedzanie zachodniego wybrzeża. Jako, że Istria jest niewielka, już rano wysiadamy w Porecu. Jest to jedno z najstarszych miast półwyspu –wpływy rzymskie są dostrzegalne na każdym – dosłownie – kroku,  poczynając od głównej ulicy wybrukowanej wypolerowanymi starożytnością kamieniami. Rzymski bruk, a fasady renesansowe i gotyckie. Piękne łuki,  portale i fasady gotyckie i romańskie w zachowanym układzie urbanistycznym z czasów rzymskich  nadają Porecowi pewne dostojeństwo, ale i lekkość. Jasny kamień, bujna POreczieleń, bliskość morza, brak pośpiechu – wszystko to, co w kulturze śródziemnomorskiej najpiękniejsze.  Złote czasy miasto przezywało za panowania Wenecji, ale najważniejszy zabytek miasta to wczesnochrześcijańska  Bazylika Eufrazjusza z VIw,, gdzie jeszcze wyraźne są wpływy bizantyjskie. Jest to przestronna bazylika trójnawowa z dwoma rzędami arkad spoczywających na marmurowych kolumnach przywiezionych z Konstantynopola., we wnętrzu podziwiamy wspaniale zachowane, złote mozaiki bizantyńskie. Wstęp do kościoła jest bezpłatny, a za małą opłatą można zwiedzić przylegającą do niego bazylikę z okresu wczesnego chrześcijaństwa. z posadzką ozdobioną mozaikami z IV w.
Oprócz Bazyliki, w starym mieście znajduje się wiele historycznych zabytków. Odnajdujemy jakieś starożytne kamienie na skwerku, z dumnie wznoszącą się wśród zieleni kolumną,  które okazują się ruinami dwóch rzymskich świątyń, przemierzamy wąskie uliczki wzdłuż i wszerz, zaglądamy do sklepików z pamiątkami, aby wreszcie dotrzeć na wybrzeże, gdzie w romańskiej wieży z  widokiem na czerwone dachówki miasta i białe żagle na morzu,  raczymy się kawą. Upał się wzmaga, nieco ochłody daje bliskość morza, bo w tym chorwackim październiku jest tak, jakby wróciło jeszcze na chwilę lato...

KANAŁ LIMSKI
Dalej jedziemy w letnich klimatach. Autokar z trudem mieści się na zakręcie, którym zjeżdżamy do małego portu statków spacerowych po Limskim Kanale. Restauracja, parę stoisk z regionalnymi alkoholami i dwa wycieczkowe kanalstatki. Jednym z nich popłyniemy do Rovinij przez Kanał Limski, który jest  kanionem o długości 10 km i szerokości 600 m, ze ścianami o 150 m wysokości. Kanał ten jest jednym z najpiękniejszych istryjskich krajobrazów chronionych, a ze względu na faunę morską, jego część podwodna została ogłoszona rezerwatem morskim. Jest to najbardziej znane miejsce hodowli małży, ostryg i ryb na Istrii. Płyniemy między kolorowymi ścianami lasu, cały czas towarzyszy nam stadko mew, leniwie smakujemy istryjskie wina na tym morskim kawałku szlaku winnego. W końcu pokazuje się charakterystyczna wieża (wzorowana na wieży św. Marka z Wenecji) kościoła św. Eufemii, której miedziana figura, według wierzeń żeglarzy ma obracać się w prawo na pogodę, lub w lewo – na deszcz. Nam zwiastuje słonczna pogodę. Wzdłuż wybrzeża miasta rozsiane jest mnóstwo wysp, wysepek i raf . Statek dobija do brzegu, do jednego z dwóch portów,  wyskakujemy – bez trapu – na nabrzeże i już jesteśmy w Rovinij.

ROVINIJ
RovinijRovinj jest jednym z najbardziej malowniczych miasteczek śródziemnomorskich w Chorwacji. Wzdłuż wybrzeża rozsiane jest mnóstwo wysp, wysepek i raf. Jak większość przybrzeżnych miast w Chorwacji i to bazuje na turystyce, co ma długą historię, bo już w XIXw  cesarzowna Maria Teresa założyła tu morskie klimatyczne centrum zdrowia.
 Najstarsza część miasta leży obszarze, który pierwotnie był wyspą, dopiero w 1793r. została dołączona do lądu. Całe centrum miasta jest zabytkowe, można wiele czasu spędzić na spacerach waskimi brukowanymi uliczkami, których kamienie są tak wyślizgane przez wieki, że aż trzeba uważać, żeby się na nich nie poślizgnąć, zwłaszcza, że najczęsciej wioda ostro w górę albo w dół. Rovinij jest chyba najradziej ulubionym przez artystów miastem na Istrii, ich kramiki, pracownie, rozstawione sztalugi, dodają szczególnego klimatu temu już i tak pięknemu miasteczku. Teraz jest czas, aby zasiąść w przyjemnym ogródku, smakować owoce morza i kontemplować chorwackie popołudnie. Co właśnie czynimy.


14.10, wtorek: ZAGRZEB

ZAGRZEB
Do Chorwacji jedzie się kilkanaście godzin. Jak logika wskazuje wraca się równie długo. Jednak mimo znacznych odległości w drodze powrotnej zdecydowaliśmy się jeszcze na krótki postój w stolicy – w Zagrzebiu. Czasu na zwiedzanie mamy niewiele, a właściwe na zwiedzanie – wcale. Jedynie tyle, aby przespacerować się główną ulicZagrebą, zobaczyć parę znacznych budowli, wypić kawę, i uświadomić sobie jak wielu rzeczy się nie zobaczyło.
Zaczynamy od placu, przy którym po wschodniej stronie stoi katedra Wniebowstąpienia Najświętszej Marii Panny (katedra Marijina Uznesenja). Jeszcze do niedawna była to katedra pod wezwaniem św. Stefana. Pierwotnie stała tu romańska świątynia z 1094 roku. Została ona zburzona przez Tatarów w 1242 roku. Obecna budowla została wzniesiona w drugiej połowie XIII wieku na podobieństwo świątyni świętego Urbana, znajdującej się w Troyes. Od tego czasu świątynia była wielokrotnie w przebudowie, a ostatniej przebudowy dokonano po trzęsieniu ziemi w 1880 roku. To tutaj w czasie swojej pielgrzymki papież Jan Paweł II kanonizował kardynała Alojzije Stepinaca, tu też znajduje się jego grobowiec wykonany przez Ivana Mestrovicicia.
   Idąc dalej  docieramy do najważniejszego punktu  – placu świętego Marka (Markov trg). Już z daleka widać jego najważniejszy punkt – kościół świętego Marka (crkva svetog Marka). Od razu rzuca się w oczy kolorowy dach, na którym znajdują się dwa duże herby: Chorwacji i Zagrzebia. Oba zdobienia pochodzą z 1880 roku. Sama świątynia została wzniesiona w XIII wieku.  Na wschodniej stronie placu znajduje się siedziba chorwackiego parlamentu - Sabor. W zachodniej Zagrebczęści placu świętego Marka znajduje się siedziba prezydenta Chorwacji - Pałac Bana (Banski dvori).
Idąc z Gradeca na Kaptol musimy przejść przez Kamienną Bramę. Pochodzi ona z XIII wieku. Na jej zachodniej stronie znajduje się rzeźba Dory – średniowiecznej bohaterki historycznej (córka złotnika Augusta), miała ona mieszkać razem z ojcem nieopodal tej bramy. Obecnie w bramie znajduje się również obraz Matki Boskiej z Dzieciątkiem. Jest on uważany za święty. Legenda głosi, że w 1731 roku pożar zniszczył bramę (która była wówczas drewniana), ale obraz pozostał nietknięty.
Spacerując dalej mijamy pomnik św. Jerzego walczącego ze smokiem. Dochodzimy do ulicy Tkalcicievej. Płynie pod nią potok Medvescak. Jest to najbardziej popularny deptak w mieście. Ulica ta nazywana jest przez mieszkańców Tkalc.  Kaptol był dzielnicą kleru, Gradec dzielnicą szlachty, a Tkalec był i jest ulicą ludu.
Jeszcze tylko zakupy na barwnym i pachnacym (lawenda!) targowsku, i ruszamy do domu...

***
Z perspektywy czasu i dystansu widać, jak Istria zapada w pamięć - trudno powiedzieć dlaczego? Może koloryt, może zapach, może ogólna życzliwość, może wolniej płynący czas, a może coś jeszcze zupełnie innego?

JDB