Statut | Historia | Informacje | Odznaki | PTT Nowy Sącz | Bezpieczeństwo | GOPR | Kontakt | Księga Gości |
![]() |
RELACJE
Wieków potrącanie czyli Czeskie Rudawy
Majówka
(30.04-4.05.2008) z PTT jak zwykle
zapowiadała się
atrakcyjnie. Rudawy Czeskie, słynne czeskie kurorty, a na deser
średniowieczny Bamberg. We środę, 30.04, późną nocą, o godzinie 23:30
ruszamy więc do wód...1- 4 maj 2008r
***
Do wód jeździło się z różnych powodów. Dla zdrowia, dla odpoczynku, dla
towarzystwa, dla mody, z polecenia lub z przekory, podążając lub
uciekając... Tak jak Norwid 200 lat temu, można by powiedzieć i
współcześnie:Jestem
zmęczony! wolę
jechać do wód —
Nie na wyjezdnym się o Piekle mawia! Wolę — gdzieś jechać, w pilnym interesie, Patrząc przed siebie z obłędu wyrazem, Wieki potrącać — jako grzyby w lesie, Ludzi, Epoki... mieszać wszystko razem (C.K.Norwid)
1.05.2008
Od
zamku do zamku
Mieszać epoki zaczęliśmy w Karlstejn. Tutaj zatrzymujemy się po 10 godzinach jazdy i od razu witają nas wieki ![]() Z zamkowego wzgórza schodzimy na wąską uliczkę, gdzie wśród parterowych domków rozstawiono pamiątkarskie kramy – takie jak wszędzie: trochę ceramiki, kufle, koszulki, czeskie szkło, nie wiedzieć dlaczego pisanki (pewnie ludowa specjalność regionu). Pewnie i dawniej, w wiekach średnich tez tutaj kwitł handel. Może też było gwarno i kolorowo, a buchty drożdżowe z serem miały taki sam smak? Pod drzewem złocą się strzały Św. Sebastiana – jego sugestywną figurę spotkamy jeszcze parę razy podczas tej czeskiej podróży. Obok Świętego młodzieńca, galeryjka pełna krzykliwych wariacji nt. impresjonizmu tudzież kubizmu, oraz pejzaż z widokiem na zamek – aż strach zobaczyć wizję Karlstejn w tak jarmarcznym wydaniu. ![]() Kolejny zamek na naszej trasie to Křivoklát. Przechodzimy przez drewniany mostek, z którego, zza drzew, widać już wieże zamku. Krivolat położony jest nad głęboko wciętą rzeką Berounką (obszar ten wpisany jest na listę przyrody UNESCO 1977 roku). Zosał zbudowany w XIIIw jako zamek myśliwski Przemyślidów, a pod koniec XV przebudowany dla Władysława Jagiellończyka. W wieku XVI powstało tu więzienie. Jak zwykle, Czas wykazał się zmiennością i okrucieństwem – zamek został strawiony przez ogień, potem znów odbudowany, teraz służy zwiedzającym... Wnętrza zamku szczęśliwie się zachowały (kaplica, sala rycerska, sala królewska, fürstenberska biblioteka, więzienie, fürstenberskie muzeum) Zwiedzamy je prowadzeni przez panią przewodnik z imponującym pękiem kluczy. Dużo fantazji musieli mieć mistrzowie zdobiący zamek – aniołki, magnaci i maszkarony spoglądają na nas z fasad, rzygaczy i łuków. Demoniczne stwory pełzną po ścianach i poręczach ławek ustawionych w kaplicy. Święci na ołtarzu (jeden z cenniejszych przykładów snycerki w Czechach) przeżywają swoje dramaty i uniesienia, a z portretu patrzą wyniośle dawni wielmoże, wspominając Czas, gdy zaludniali, tak teraz nieznośnie pustą, wielką salę rycerską: Przy
dębowym stole
siadłszy bokiem
Wedle rangi, zasług i uznania Spoglądamy w przyszłość czystym okiem Kogoś, kto nic nie ma do dodania. (J.Kaczmarski)
Nic więcej nie ma do dodania. Opuszczamy Krivoklat, następny punktem na mapie jest Loket. Romantyczne
miasto Loket
![]() Chyba jednak mamy nieco dość na dzisiaj zwiedzania zamków, bo większe zainteresowanie budzi Pivaren z miedzianymi kotłami do warzenia piwa. Staromiejskie uliczki prowadzą nas do rynku, nad którym góruje Kolumna Morowa (wreszcie jest Jan Nepomucen), a obok ratusz przypominający kościół. Dookoła ciekawie zdobione kamieniczki. W jednej z kamienic 72 letni Goethe miał oświadczyć się 17 letniej Urlike von Lewetzow. Płoche dziewczę nie doceniło jednak mocy poezji, tudzież uroku doświadczenia i odrzuciło Johanna Wolfganga. Non omnis jednak moriar, stoi więc zamyślona postać poety nad rzeką na pamiątkę romantyzmu i romantycznych uniesień. Spokojnie tutaj. W sam raz, aby chwilę odpocząć – można się uraczyć piwem, posilić obiadem lub udać się na kawę do Artystycznej Kawiarni, gdzie cieszy oko wyjątkowo wysmakowany plastycznie tarasik. Teraz przed nami już tylko Cheb, a właściwie camping pod Chebem, gdzie przez najbliższe 3 dni będziemy spać. Między innymi. 2.05.2008 Szczytny
cel w Rudawach Czeskich – Klinoviec (1255mnpm)
Jest
dziewiąta
trzydzieści czasu lokalnego.
Wszystko na swoim miejscu i w układnej zgodzie. W dolince potok mały jako potok mały. Ścieżka w postaci ścieżki od zawsze do zawsze. (W.Szymborska)
Ścieżka owa prowadzi nas przez Czeskie Rudawy, potok szemrze, a nad nami majaczy szczyt – Klinoviec. Nasz cel. Cel zostanie ![]() La
Belle Epoque w Karlowych Warach
Jesteśmy w Karlowych Warach. A może w La Belle Epoque? Zresztą, to właściwie to samo. Widok szeregów ![]() Miasto jednak powstało znacznie wcześniej – zostało założone w 1350 r przez Karola IV, który ponoć odkrył lecznicze źródło podczas polowania. Właściwości wód wykorzystywano już w XIV w. Wtedy zalecano parzące kąpiele w 50-70st. C. , co zapewne szczególnie korzystnie na ludzi nie działało. Dopiero w połowie XVIII w. zaczęto pić tryskające tu wody, ale dopiero Jan Becher, miejscowy lekarz, w roku 1789 ustalił jej korzystną dawkę (przedtem pito i po 2l dziennie z opłakanym skutkiem dla zdrowia). Opracował też recepturę 13 wody – Becherovki (ziołowy likier zawierający specyficzną gorzką mieszankę około 32 ziół i przypraw, 38% alkoholu) Przemierzamy nadrzeczną promenadę, przechodzimy pod misternymi kolumnadami, które kryją źródełka z leczniczą wodą. Najpiękniejsze to Sadova z misternie kutego żelaza zaprojektowana przez wiedeńskich architektów oraz Mlynska Kolonada z wysokimi marmurowymi arkadami. Kolumnada Vridelni kryje słynny gejzer - blisko 2 tys. litrów wody o temperaturze 73 st. C. wypływających z głębokości prawie 3 tys. m wyrzucanych co minutę na wysokość 12-15 m robi wrażenie. Na Kostelnim namesti wstępujemy do barokowego Kościoła św. Marii Magdaleny, gdzie zwracają uwagę gotyckie ![]() Teraz już najwyższy czas na relaks. Przysiadamy w jednej z licznych kawiarenek przy promenadzie, gdzie pan kelner ma fochy, a Cienie Danych Wielkich snują się dookoła. Może to jednak tylko złudzenie. Może to tylko naelektryzowane powietrze przed burzą, która zaraz zapędzi nas gradem pod kolejną bajkową kolumnadę z widokiem na równie bajkowy, różowo kwitnący park. Gdy opuszczamy Karlsbad, miasto lśni po niedawnej ulewie. Widać, że wracamy z wód. A wieczorem – impreza. 3.05.2008 Czternastu
Świętych Wspomożycieli
Wśród łanów rzepaku i kwitnących sadów jedziemy przez Niemcy w stronę średniowiecza. Po
najzieleńszym
wzgórzu,
najkonniejszym orszakiem, w płaszczach najjedwabniejszych. Do zamku o siedmiu wieżach, z których każda najwyższa. Na przedzie xiążę najpochlebniej niebrzuchaty, przy xiążęciu xiężna pani cudnie młoda, młodziusieńka (...) Tak sobie przemile jadą w tym realiźmie najfeudalniejszym. Onże wszelako dbał o równowagę: piekło dla nich szykował na drugim obrazku. Och, to się rozumiało arcysamo przez się (W.Szymborska)
![]() Spośród licznych świętych w poczet Czternastu Świętych Wspomożycieli, Kościół zaliczył tych, których wstawiennictwo u Boga uznał za wyjątkowo skuteczne, szczególnie w wypadku chorób. Ich kult sięga XIV wieku i jest związany z epidemią dżumy. Święci Wspomożyciele w ekstatycznych pozach stoją na fasadzie kościoła, wysoko, bliżej Nieba:: Krzysztof – patron
nagłej śmierci
Katarzyna z Aleksandrii – patronka od bólu gardła i głowy Barbara – pomocna w godzinie śmierci i utrapienia Jerzy – patron rycerzy, chroniący zwierzęta przed chorobami (czyżby Święty był naszym kierowcą?) Błażej – patron od nagłej śmierci i bólu gardła Cyriak – chroniący od opętania Małgorzata z Antiochii Pizydyjskiej – chroniąca od bólów porodowych Dionizy – chroniący od bólów głowy Wit – od chorych na epilepsję Idzi – patron trudnej spowiedzi Pantaleon – chroniący od strasznych chorób Achacy – patron od chorób Eustachy – patron rycerzy i ludzi w potrzebie Erazm – patron ludzi doznających wielkich bólów fizycznych Nad nami święci, a wokół świąteczny nastrój, bo to i święto dzisiaj nam nastało – w kościele uroczysta msza, ze wzgórza widać sunącą polną drogą procesję, a przy drodze kamienny krzyż pokuty i pojednania. Preludium tego, co nas za chwilę spotka w Bambergu. Sacurum pełne tajemnic i profanum w wielu odcieniach. Średniowiecze. Realizm
najfeudalniejszy czyli Bamberg
Bamberg jednak nie wita nas mrokiem średniowiecza, ale słonecznym przedpołudniem. Eleganccy przechodnie leniwie snują się deptakiem nad rzeką Regnitz. Promenada biegnie tuż nad wodą, nic więc dziwnego, że Bamberg bywa nazywany Małą Wenecją. Powoli wspinamy się kamiennymi uliczkami do najstarszej części miasta. Pierwsze wzmianki o Bambergu pojawiły się już w roku 902. W 1007 król Henryk II założył w Bambergu biskupstwo, przy którym w XI wieku powstała szkoła przykatedralna. Nauczali w niej wybitni humaniści europejskiego średniowiecza, m.in. Durand z Leodium, William z Ebersbergu i Ezzo z Bambergu. Architektura średniowiecza została tu wspaniale zachowana – rozległy ![]() Można poczuć tamtą atmosferę, gdy pod ścianami siedzieli żebracy, klerycy prędko przemierzali plac, dostojnie się nosili dostojnicy, czasem przemknął jakiś rycerz, czasem wędrowny rybałd śpiewką uraczył, rozdarte przekupki zachwalały swoje towary. „A poza tym rzeczy biegły swoim przyrodzonym porządkiem. Trwały wojny. Mnożyły się zarazy, szalała mors nigra, szerzył się głód. Bliźni zabijał i okradał bliźniego, pożądał jego żony i generalnie był mu wilkiem.” (A.Sapkowski) Jedyne co było pewne, to Sąd Ostateczny. Stąd pewnie taka maestria jego przedstawienia w północnym tympanonie tzw. portalu książęcego katedry. To scena niczym z teatru, z żywymi i ekspresyjnymi postaciami błogosławionych i potępionych, pośród których króluje Chrystus wsparty na kolumnie, ukazujący swoje rany. Dopełnieniem sceny Sądu Ostatecznego są posągi Eklezji po stronie sprawiedliwych i Synagogi po stronie potępionych. Figura Synagogi z przewiązanymi oczami, dzierżącą złamana włócznię i połamane wypadające tablice Mojżeszowe, jest postacią spowitą w półprzeźroczystą suknię, odsłaniającą powabne i piękne ciało. To chyba pierwsze przedstawienie od czasów antycznych postaci pełnoplastycznej opracowanej z każdej strony. ![]() Spacerkiem ruszamy ulicami miasta. Nad kanałem pyszni się ratusz z bogato zdobioną barkową fasadą – białe rzeźby na froncie i kolorowe freski na bocznych ścianach. Z jednego z nich filuterny aniołek zwiesza nad wodę pucułowatą, nagle realną nóżkę... Za brama ratusza Nepomuk bamberski. Wchodzimy na deptak, gdzie przelewają się tłumy, ogródki kawiarniane wypełnione są po brzegi, gwar targu, gdzie królują szparagi (sezon w pełni). Jak miło usiąść i być w tym tłumie, a jednocześnie obok. Patrzeć beztrosko z pewnego dystansu, bo to co się tu dzieje tak naprawdę jest dość odległe i nas nie dotyczy. Chociaż nie... Bamberg ma tez związki z Polską – w 1121 biskup Otton z Bambergu rozpoczął misję chrystianizacyjną na Pomorzu Zachodnim. Z Bambergu pochodzili również niektórzy niemieccy koloniści, którzy osiedlali się w Wielkopolsce, stąd określenie osadników - bambrzy, co w polskim języku jest synonimem zasobności i bogactwa. Ale teraz Bamberg jest już za nami. Zostaje w pamięci jako melanż sacrum i profanum, słońca i mroku, współczesności i średniowiecza... Drzemiące
miasto Cheb
Dzień zamykamy w najbardziej wysuniętym na zachód czeskim miasteczku – Chebie nad rzeką Ohry. Miasto ![]() W rynku pluszczą dwie fontanny, w tym jedna z „sikającym inaczej” rycerzem. Jeszcze na chilę zatrzymujemy się przy fosie i bramie do zamku Fryderyka I Barrbarosy. Ciekawy jest też kościół pw. Św Mikołaja, który cechy barokowe zawdzięcza urodzonemu w Chebie Neumannowi. Pełni wrażeń po tych peregrynacjach Historii, wracamy na camping, gdzie czeka nas ognisko. Nasz Ulubiony Prezes, Wojtek Szarota wręcza nowym członkom PTT legitymacje. Po czym wszyscy się świetnie bawią. Tu i tam. Tak i siak. 4.05.2008 Mariańskie
Łaźnie pełne wód
W drodze powrotnej mieliśmy jeszcze zakosztować wód we Franciszkowych i Mariańskich Łaźniach. Niestety czas pozwolił na odwiedzenie tylko do tego ostatniego uzdrowiska. W przeciwieństwie do Karlowych Warów, tutaj ![]() Wśród zabytków na uwagę zasługuje cerkiew prawosławna św. Włodzimierza z 1902 r. z niezwykle bogatym ikonostasem otoczonym ceramicznymi mozaikami, gdzie wstępujemy w pierwszej kolejności. Jako, że dziś niedziela niektórzy udają się na mszę do kościoła Wniebowstąpienia NMP z 1848 r. w stylu neobizantyjskim. Słuchamy dwujęzycznej mszy (czesko-niemieckiej) pod rozgwieżdżoną kopułą. A wśród zieleni pochyla się nad krzyżem kolejny Jan Nepomucen. A na deptaku w Marienbadzie spokój niedzielnego przedpołudnia. Pijalnia w białej kolumnadzie, z ażurową, metalową konstrukcją, szeregi eklektycznych kamienic kipiących od dekoracji. W parku posągi roznegliżowanych nimf hojnie lejących wody z dzbana. Równie hojnie rozlewają wodę w Pijalni – jednak ani nimfy, ani roznegliżowane, tylko stateczne panie w firmowych uniformach. Można spacerować sącząc wodę z porcelanowego kubeczka z dziobkiem i podziwiać dawne i nowe – architekturę lub pamiątki (dzbanuszki, kartki, breloczki itp. Itd.), podglądać nieskromne obrazki w fotoplastykonie lub senne spacery kuracjuszy. Nagle wszyscy zaczynają zmierzać ku fontannie. O 11 bowiem zaczyna się spektakl – fontanna tańczy i gra strzelając kroplami, strumieniami, bryzą. Cały świat Marienbadu skupia się wokół. Jeszcze ostatnie akordy i znikamy z tego miejsca unosząc zapach wody, dźwięk muzyki, widok placu z kolumnadą, smak oplatków... Do wód jeździło się z różnych powodów. Po zdrowie, odpoczynek, spokój, albo po zupełnie coś innego. I wracamy z wód do domu uwożąc to, co udało się zyskać – zdrowie, odpoczynek, spokój, albo też zupełnie coś innego... ![]() ***
Droga
przez Czechy minęła nam szybko, Polskę
przemierzyliśmy w deszczu
i do Sącza dotarliśmy ok. 1 w nocy. Pełni wrażeń i wspaniałych
wspomnień – dzięki naszym nieocenionym przewodnikom – Wojtkowi Szarocie
i Robertowi Cempie oraz najlepszemu kierowcy pod słońcem – Jurkowi
Jabłońskiemu. Jak zwykle było niezwykle...
JB Wszystkich
zainteresowanych umieszczeniem tu relacji z wycieczek PTT prosimy o
kontakt z webmasterem
|