Polskie Towarzystwo
        Tatrzańskie
Statut Historia Informacje Odznaki PTT  Nowy Sącz Bezpieczeństwo GOPR Kontakt Księga Gości

Aktualności
Wycieczki i wyprawy
Regulamin wycieczek
Szlaki spacerowe
Przewodnicy
Na niebieskich szlakach
Przyjaciele
Relacje
GALERIA
Strona główna
RELACJE


Aldona Mika
24-25 sierpnia 2019 r.
Wycieczka rowerowa po Beskidzie Śląskim



DZIEŃ PIERWSZY:
Zebraliśmy się o 6 rano u Przemka na Ogrodowej. Tam szybkie zakładanie rowerów na przyczepkę. Daliśmy też Mirkowi 10 min czasu na poszukiwanie okularów w okolicach ZUS-U. 😃Wrócił szybko ze zgubą i pojechaliśmy do Brennej. Droga mijała nam szybko. Pogoda była wyśmienita. My wypoczęci, piękni i młodzi snuliśmy wizje typu....co to się będzie działo na szlaku, w schroniskach i na wieczornej imprezie... W Rabce na stacji paliw zrobiliśmy sobie pół godzinną przerwę śniadaniową. A co na śniadanie??? hmm....byle jakie hot-dogi                  z wiśniami w płynie. Tak nam to dziwnie "wchodziło", że dorzuciłyśmy z Kachą ciacha własnej produkcji. Pojedzeni i napojeni pojechaliśmy dalej.
W Brennej szybkie rozpakunki, przebieranko i hop na rowerki. Na pierwszy ogień - Błatna. No i się zaczęło....podjazd. Dużo odcinków "z buta". Dużo kamieni. Ogólnie mówiąc to tych luźnych kamieni tam jest ogrom. Zdecydowanie za dużo. Praktycznie w 70 procentach nasza trasa obfitowała w trudne kamieniste podjazdy ( Błatna, Klimczok ) i trudne kamieniste zjazdy.
Nasz trud rekompensowały widoki i schroniska. Podczas odpoczynku na Klimczoku stwierdziliśmy, że ominiemy Kotarz i pojedziemy od razu do Chaty Wuja Toma a stamtąd do Brennej na miejsce noclegu bo zaczęliśmy już marzyć o grillowaniu. Jak sobie zamarzyliśmy tak też zrobiliśmy. Zjechaliśmy do Chaty. Tam ponowny odpoczynek i długi zjazd do Brennej. Po drodze jeszcze  zakupy a  potem  czas dla siebie  i…. biegusiem do ogrodu na imprezkę.  Hmm....i tak sobie myślę, że nie wiem jak to się stało, ale nie mamy zdjęć z tego wieczoru 😂😂😂 Musieliśmy być bardzo zajęci. Co więc tam się działo pozostaje w naszych głowach, uszach, ustach i nogach. Mogę tylko powiedzieć, że wszyscy dnia następnego o godzinie 9.30 byli zwarci i gotowi do kolejnej wycieczki rowerowej m.in. na Wielką Czantorię.



DZIEŃ DRUGI:
W tym dniu przodownikiem grupy został Piotrek. Ja niestety jazdę odpuściłam ze względu na nie najlepszy stan mojej lewej dłoni. Dzień wcześniej miałam miękkie lądowanie podczas którego skręciłam i naderwałam nadgarstek.  Na szczęście  gips założono  tylko na tydzień.
Główny punkt trasy Piotra to Wielka Czantoria 995 m n.p.m.  Początek jazdy to około 5 kilometrowy  zjazd a potem lekki podjazd fajną stokówką do Ustronia gdzie zaczyna się główny szlak beskidzki. Grupa najpierw zwiedziła  miasto. Między innymi staw kajakowy przy którym uzupełnili zapasy a potem poleniuchowali nad Wisłą przy Wiślanej Trasie Rowerowej. Tam zdecydowano by trasę  zmodyfikować i Wielką Czantorię zdobyć w sposób najłatwiejszy…. czyli asfaltem do wyciągu Poniwiec i dalej wyjątkowo mało kamienistą drogą tzw. rycerską ścieżką dotrzeć  do głównej grani Pasma Czantorii. Dotarli na nią tuż po godzinie 13:00. Chwila czasu na robienie zdjęć a potem odpoczynek w  kolibie na Czantorii. Co dziwne…wszędzie  zakazy jedzenia własnych posiłków, ale nikt nikogo nie gonił… po prostu zbyt dużo turystów aby to zauważono.  Po około godzinnej sjeście ( trzeba było odespać wieczorne harce i  tańce przy ognisku ) wyruszono z powrotem do Ustronia zahaczając  po drodze o Małą Czantorię. Końcówka to kilkukilometrowy przejazd WRT wzdłuż pięknych wiślanych kaskad.  Przyjazd do domku nad rzeką około 16.45. Szybkie pakowanie rowerów na przyczepkę i załadunek bagaży. A potem nastąpił długi powrót do domu przy grzmotach nadchodzącej burzy.







Wszystkich zainteresowanych umieszczeniem tu relacji z wycieczek PTT prosimy o kontakt z webmasterem