Ważną sprawą jest zachowywać tradycję. I jedna z tradycji PTT są zimowe Bieszczady. Tym razem jubileuszowe, bo XX- ste. Na wszystkich do tej pory był Adam Bossy. Jedziemy w piątek po południu, by wieczorem lepiej się poznawać i integrować w Zajeżdzie pod Caryńską. Prognozy były niekorzystne. I rzeczywiście,po drodze deszcz, śnieżyce, wiatr. Z trudem udało się dojechać do Ustrzyk Górnych. W nocy wiatr i opady ustały, i rano ruszamy z Bereżków przez Przysłop Caryński na Połoninę Caryńską. Pogoda coraz ładniejsza. Zatrzymujemy się w schronisku studenckim Koliba. Stąd już konkretne podejście na pasmo Połoniny Caryńskiej. Śniegu dużo, około metra, ale trasa przetarta. Na Połoninie jest cudownie-świeci słońce, przepiękne zimowe panoramy. Jest super. Schodzimy lub zjeżdżamy na tyłkach do Ustrzyk Górnych.
W niedziele, w drugi dzień, naszym celem jest królowa naszych Bieszczadów, czyli Tarnica. Wyruszamy klasycznie z Wołosatego niebieskim szlakiem. Pogoda dużo gorsza. Im wyżej jesteśmy, tym mocniejszy wiatr zefirek. Ale nie poddajemy się, mimo że ten zefirek ma ze 120km na godzinę. Pierwsi na Tarnicy są już po 1g. 10 min. Wiatr na szczycie jest tak mocny, że trudno dojść do krzyża. Niektórzy podchodzą na czworakach. O korzystaniu z kijków nie ma mowy. Przez całe pasmo Szerokiego Wierchu wiatr nie odpuszczał. Przy próbach robienia zdjęć, było ryzyko, że wiatr wyrwie telefon lub aparat z rąk. Po wejściu do lasu mamy inny świat. Schodzimy do Ustrzyk Górnych. Największe brawa dla Ani, najmłodszej naszej uczestniczki. Naszymi przewodnikami byli Krzysiek Jankowski i Robert Cempa. Dziękujemy i będziemy długo pamiętali.
AG